Skąd wiecie, doktorze, że to moja krew - zapytał biatlonista Siergiej Tarasow podczas zimowych igrzysk w Albertville. - Twoja, twoja - odpowiedział lekarz Aleksiej Kuzniecow i wbił igłę, po chwili doprowadzając go do stanu śmierci klinicznej.

W 1992 r. do Francji przyjechało 126 sportowców z części imperium, które właśnie się rozpadło. Dosłownie półtora miesiąca przed ceremonią otwarcia zimowych igrzysk Rada Najwyższa na Kremlu uznała, że ZSRR przestał istnieć. Jeszcze rok wcześniej biatlonista Siergiej Tarasow reprezentował komunistyczną ojczyznę na mistrzostwach świata, ale teraz przyjechał na igrzyska pod flagą zjednoczonej drużyny olimpijskiej.

Doprawdy niezwykłe jest to, że od Albertville minęło niemal 30 lat i znów na igrzyskach pojawi się niemal dokładnie taka sama flaga, a pod nią wystartują przedstawiciele tego samego kraju. Teraz jednak stanie się tak za karę za państwowo wspierany doping.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    historia dwóch żyć

    chyba historia dwóch życi (żyć to po ślunsku doopa), bo liczby mnogiej od "życie" w polskim nie ma, w angielskim jest. Won z obrzydliwymi kalkami z angielskiego, Polacy nie gęsi.
    @tyberium1111
    "rzić", ćwoku
    już oceniałe(a)ś
    2
    1