Gdy Kamil Stoch przegrał w Oberstdorfie tylko z Niemcem Karlem Geigerem, i to o ledwie 2,8 pkt, polski świat sportu zaczął wpadać w euforię. Skala wzmożenia mogła się wydać zaskakująca, nawet biorąc pod uwagę patriotyczne impulsy towarzyszące słynnej już „bitwie o Oberstdorf”, czyli walce o udział Polaków w tych zawodach.
33-latek z Zębu wcale bowiem nie powrócił na podium po miesiącach oczekiwania – był drugi w Engelbergu kilka tygodni temu, poprzedni sezon zakończył zwycięstwem w turnieju Raw Air. A w ostatnich paru sezonach przyzwyczaił do tego, że po wielce udanym konkursie ten następny bywa dla niego gorszy lub znacznie gorszy. Ubiegłej zimy pisaliśmy nawet o „torturach Kamila Stocha”, bo jak tylko wydawało mu się, że wrócił do wielkiej formy, to lądował w drugiej dziesiątce. No i jeszcze wiek naszego mistrza – zaawansowany jak na tę dyscyplinę sportu. Owszem, nikt tak często nie wygrywał po trzydziestce jak Stoch (14 razy), ale żeby triumfować w Turnieju Czterech Skoczni, trzeba oddać osiem co najmniej bardzo dobrych skoków w ciągu zaledwie kilku dni. Do tego dochodzą próby treningowe i kwalifikacyjne. Katorga dla kolan.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze