Tyle razy słyszałam od Norwegów o tym, że musimy robić wszystko, by promować biegi narciarskie ("this is good for the sport"), i teraz, gdy naprawdę trzeba biegom pomóc, oni się odwracają.

Pierwszy raz od dawna zasiadłam z wypiekami na twarzy, by oglądać transmisję Pucharu Świata w biegach narciarskich. Wiadomo, zawsze mam swoje sympatie i antypatie. Ale w ostatnich latach nie były na tyle mocne, żebym potrafiła w sobie rozbudzić jakieś wielkie emocje. Ba, zdarzyło mi się nawet zasnąć przed telewizorem. No bo ileż razy można liczyć na to, że Dawid ogra Goliata? Zdarzało się, ale tak rzadko, że aż przestałam na to czekać. Zwłaszcza że doskonale wiem, jak trudno być Dawidem, na którego liczy reszta świata.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Kogo to obchodzi, oprócz pani Justyny? Kto to ogląda?
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    może norweżkom tryska dopalacz z nosa a znajome kontrole nie dotarły do bałkanów?
    już oceniałe(a)ś
    5
    0