Markus Eisenbichler i Halvor Egner Granerud przywieźli do Planicy taką formę, że jeszcze przed piątkowymi skokami Polacy musieli szukać nadziei w czynnikach około- lub pozasportowych, które miały pozwolić na walkę z Niemcem i Norwegiem, zwycięzcami wszystkich dotychczasowych konkursów indywidualnych sezonu. Prezes PZN Apoloniusz Tajner mówił, że gdy wspomnianej dwójce będzie wiało pod narty, będą nie do przeskoczenia. Były trener Adama Małysza szansy dla Kamila Stocha upatrywał w tym, że po godzinie 16 (a o tej nietypowej jak na Planicę porze rozgrywane są MŚ) może w słoweńskiej dolinie wiać niekorzystnie, czyli skoczkom w plecy. Polski mistrz - według założeń Tajnera - miał w takich warunkach pokazać młodszym swój kunszt lotniczy, oni zaś mieli się pogubić.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
a może przeszedłby na uprawianie voodoo. to jest chyba prostsze niż ministranciura. Oj durny ten Kiubaki, durny z tym hokus pokus przed skokiem.