Oba rozstrzygające gole stracili prawie za jednym zamachem, akcja po akcji, choć wydawało się, że paryżanie nie mają pojęcia, jak się dostać do ich bramki.
To byłaby historia, jakiej nie przeżyliśmy od przynajmniej 15 lat – przecież piłkarze z Bergamo w Lidze Mistrzów debiutują, nigdy wcześniej nie mieli nawet incydentalnego kontaktu z wielkim futbolem.
Gdyby awansowali, dokonaliby tego wbrew wszystkiemu. Z rezerwowym bramkarzem Marco Sportiello, który cały sezon przesiedział przy boisku. Bez Josipa Ilicicia, który wiosną wbił Valencii cztery gole, ale w czasie lockdownu wpadł w depresję i przynajmniej tymczasowo rzucił futbol. Pomimo utraty sterującego drużyną Alejandro „Papu” Gómeza, który w środowy wieczór wytrzymał na boisku niespełna godzinę. Pomimo brawurowej decyzji trenera, by w końcówce meczu pozwolić zadebiutować w rozgrywkach 19-letniemu Jacopo Da Rivie, który seniorską koszulkę Atalanty pierwszy raz w życiu założył dwa tygodnie temu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Takie poezje o piłce to tylko Rafał Stec. ;-)
Dokładnie. Proponuję przykład z NBA - tam wszystko jest uregulowane - jest salary cup, ograniczenie budżetów drużyn itd. PSG i katarski inwestor to hańba dla futbolu.
Liga Mistrzow a nie sen kopciuszka.
padli kondycyjnie, chyba serie a w podwojnej intensywnosci polaczone z europejskimi pucharami to za duzo