Przez lata ściągał do Oslo największe gwiazdy, aby biły rekordy świata. Później przekonywał, że większość z nich trzeba wykreślić, by ratować lekkoatletykę. W sobotę w wieku 74 lat zmarł Svein Arne Hansen.

W marcu doznał udaru, później jego stan zdrowia się poprawiał. W kwietniu, wciąż będąc w szpitalu, dziękował za życzenia i obiecywał walkę o powrót do pełni zdrowia. Później pojawiły się komplikację. Zmarł w sobotę w szpitalu w Oslo.

Deszcz dolarów w Bislett Games

Od lat był jedną z najpotężniejszych osób w światowej lekkoatletyce. Przez ponad 20 lat (1985-2009) był dyrektorem słynnego mityngu Bislett Games. Do Oslo przyjeżdżali wszyscy najlepsi lekkoatleci i polowali na rekordy świata, bo w Norwegii jeden bieg pozwalał się ustawić na lata. Jeszcze w 1978 r. Kenijczyk Henry Rono za rekord świata na dystansie 3000 m (7.32,1) zarobił tysiąc dolarów. 20 lat później największe gwiazdy za sam start otrzymywały 60 tys. dol., a do tego nagrodę za zwycięstwo i premię za rekord zawodów czy świata. - Kiedyś musieliśmy walczyć o uczestników, dzisiaj na nasze zawody przyjeżdżają wszyscy zapraszani - chwalił się w 1999 r. Hansen. Organizatorzy chwalą się, że do dziś na stadionie Bislett pobito 69 rekordów świata, choć większość w konkurencjach nieolimpijskich.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    A co na to Greta?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Niepobitych jest wiele rekordów kobiecych, bo zawodniczki które je ustanowiły to tak naprawdę meżczyźni
    już oceniałe(a)ś
    0
    0