Gdy 15 miesięcy temu "Król Cyganów" Tyson Fury padł nieprzytomny w 12. rundzie walki z Deontayem Wilderem, zdrowy rozsądek musiał wziąć górę nad rozczarowaniem - przecież ta historia była zbyt piękna i czarująca, by mogła skończyć się dobrze.
Fury (206 cm, ok. 120 kg) wrócił do poważnego boksu po trzech latach, pokonał depresję i myśli samobójcze, schudł ze 180 do 120 kg i jeszcze do narożnika zabrał ekipę wprost romantyczną: m.in. walczącego od wielu lat z parkinsonem Freddiego Roacha i byłego mistrza świata, a później alkoholika, kokainistę i niedoszłego samobójcę Brytyjczyka Ricky'ego Hattona. Fury bawił się z Wilderem (201 cm, ok. 100 kg), wygrał większość rund, ale amerykański król nokautu w końcu trafił. Najpierw w 9. rundzie, lecz jeszcze nie tak przerażająco jak w 12.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jak znam życie to pali w trakcie tego moczenia.