By znokautować w sobotę Deontaya Wildera, Tyson Fury codziennie przez pięć minut moczy ręce w benzynie. Wilder ma inny problem: wie, że w końcu kogoś na ringu zabije.

Gdy 15 miesięcy temu "Król Cyganów" Tyson Fury padł nieprzytomny w 12. rundzie walki z Deontayem Wilderem, zdrowy rozsądek musiał wziąć górę nad rozczarowaniem - przecież ta historia była zbyt piękna i czarująca, by mogła skończyć się dobrze.

Tyson Fury i jego liryczna ekipa

Fury (206 cm, ok. 120 kg) wrócił do poważnego boksu po trzech latach, pokonał depresję i myśli samobójcze, schudł ze 180 do 120 kg i jeszcze do narożnika zabrał ekipę wprost romantyczną: m.in. walczącego od wielu lat z parkinsonem Freddiego Roacha i byłego mistrza świata, a później alkoholika, kokainistę i niedoszłego samobójcę Brytyjczyka Ricky'ego Hattona. Fury bawił się z Wilderem (201 cm, ok. 100 kg), wygrał większość rund, ale amerykański król nokautu w końcu trafił. Najpierw w 9. rundzie, lecz jeszcze nie tak przerażająco jak w 12.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Kurde jakiś cygan co walczy na gole pieści doradził mu żeby je moczył w benzynie to stwardnieją. Ale on nie będzie walczył na gole pieści. Zrozum człowieka.
    @tokowirowka
    Jak znam życie to pali w trakcie tego moczenia.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Jedyny pięściarz, którego jestem w stanie oglądać, powraca:)
    już oceniałe(a)ś
    1
    0