– To osiągnięcie przysłoniłoby wszystko, co zrobiłem wcześniej. Byłaby to historyczna chwila dla ludzkości – mówił 34-letni Kenijczyk, ogłaszając, że na przełomie września i października spróbuje przebiec 42,195 m w mniej niż dwie godziny. Nie wiadomo, gdzie próba się odbędzie, organizatorzy najprzychylniej patrzą na londyńskie parki, gdyż przedsięwzięcie finansuje najbogatszy Brytyjczyk – z majątkiem szacowanym na 21 mld funtów – Jim Ratcliffe (o nim za chwilę).
Rzecz jasna, nie o sam sport w tym wszystkim chodzi. Kiedy dwa lata temu Eliud Kipchoge podejmował pierwszą próbę przebiegnięcia maratonu w mniej niż dwie godziny, organizującej przedsięwzięcie firmie Nike też zapewne najbardziej zależało na rozgłosie i wypromowaniu supernowoczesnych butów, według badań poprawiających wyniki aż o 4 proc. Amerykański gigant wysłał Kenijczyka na tor Formuły 1 Monza. Kipchoge biegł za samochodem, który osłaniał go przed wiatrem i wyznaczał tempo, w jego utrzymaniu pomagali też rotujący się pacemakerzy. Warunki niemal sterylne, nie do powtórzenia podczas standardowego biegu ulicznego, dlatego od początku było wiadomo, że IAAF nie wpisze wyniku z Monzy na listę rekordów (Kipchoge: „Tu nie chodzi o IAAF, tylko o historię”).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
I poczekamy kilka(nascie) lat i ktos to zrobi. To troche tak jak z nurkowaniem na bezdechu: kiedys uwazano ze fizjologiczna niemozliwoscia jest zanurkowanie na 60m. A dzisiaj? Ostatnie rekordy: od 130 do 253 metrow w zaleznosci od dyscypliny.