W 12. rundzie Deontay Wilder grzmotnął tak, że znokautowałby słonia. - Wstałem w imieniu wszystkich, którzy walczą z depresją - stwierdził Tyson Fury.

Jeszcze wszyscy go polubimy – rzecz nie do pomyślenia kilka lat temu, gdy 30-letni Fury robił z siebie klauna, wygłaszał seksistowskie opinie, a homoseksualistów zestawiał z pedofilami.

– Podobało się, prawda? – rzucił uśmiechnięty na początku konferencji prasowej po walce. Godzinę wcześniej odpalił największe fajerwerki w karierze, większe nawet niż wygrana z Władimirem Kliczko w 2015 r. Po tamtym zwycięstwie przez dwa i pół roku nie boksował. Wciągał kokainę, upijał się, przytył do 180 kg i rozmyślał o samobójstwie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze