Gdy przyjechałem do Ameryki wszystko było dla mnie nowe. Nie czułem się dobrze. Były bójki w szkole, bo byłem gruby i dzieciaki się ze mnie śmiały. Przez niego zacząłem boks. Był taki sam jak my, oglądający go w telewizji w zatłoczonym pokoju na Greenpoincie. Tylko, że jemu się udało - mówi pięściarz Adam Kownacki, przed którym życiowa szansa.

Radosław Leniarski: Za tydzień najważniejsza walka w pana karierze – z Charlesem Martinem (32 l, 25-1-1, 23 KO), byłym mistrzem świata wagi ciężkiej. Jeśli wygrana, to następna może być o mistrzowski pas. Jakub Chycki, znakomity spec od fizjologii, powiedział mi niedawno, że nigdy nie widział pięściarza z taką dynamiką i swobodą pojedynczego ciosu jak pan. Czuje się pan rozluźniony?

Adam Kownacki (29 l, 17-0-0, 14 KO): Czuję się super. Nie mogę się doczekać przyszłej soboty. Ostatni ciężki sparing jest w sobotę, a potem już tylko spotkania z dziennikarzami, treningi medialne, ważenie. Sparingi są na poważnie – mam u siebie na sparingach bardzo dobrego zawodnika, wicemistrza olimpijskiego, Chińczyka. Leworęcznego, jak Martin. Prawie dwa metry, też jak Martin. Nie wiem, skąd się biorą tacy wysocy Chińczycy.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Mam się katować, gdy nie ma widoków na pojedynek?" - jeśli chce się być mistrzem to tak.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0