W połowie sierpnia Kubacki był w świetnym nastroju. Na igelicie skakał jak nakręcony. Po trzech wygranych w Wiśle, Hinterzarten i Courchevel miał 300 pkt i był bezdyskusyjnym liderem klasyfikacji generalnej. Tuż za nim – broniący trofeum kolega z kadry Maciej Kot (210 pkt). Słoweniec Anže Lanišek był wtedy na 22. pozycji ze stratą aż 274 pkt. Junshiro Kobayashi zajmował 41. miejsce – w trzech startach Japończyk uciułał ledwie 8 pkt.
Zaraz po tym trener Stefan Horngacher dał skoczkom tydzień wolnego. Kubacki skorzystał z okazji, by pobyć w domu. Przygotowania do olimpijskiej zimy Polacy zaczęli na początku kwietnia, ledwie tydzień po zakończeniu poprzedniego sezonu. Starty w letnim Grand Prix to tylko etap budowania formy przed skokami na śniegu. Kubacki doskonale więc rozumiał, dlaczego on, Kot, Piotr Żyła, Kamil Stoch i pozostali najlepsi skoczkowie nie lecą na konkursy do Japonii i Rosji. Horngacher miał inne plany, nie było sensu tracić czasu i siły na dalekie przeloty, gdy tyle było do wykonania na miejscu. Zawodnicy pracowali nad przygotowaniem fizycznym w siłowni i techniką skoków na krótkich zgrupowaniach za granicą.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze