Drugi mecz polskich siatkarzy w mistrzostwach Europy zakończył się, jak oczekiwano, czyli wygraną nad Finlandią. Do gry Polaków wciąż jest sporo zastrzeżeń, ale wreszcie coś drgnęło.

Po trzech setach sobotniego meczu oficjele i kibice polskiej reprezentacji mieli nietęgie miny, bo wspierani przez pięć tysięcy fanów Estończycy prowadzili z Serbią 2:1, grając koncertowo. Ich zwycięstwo byłoby fatalne dla Polaków, którym groziłoby nawet czwarte miejsce w grupie i odpadnięcie z imprezy. Faworyt się jednak otrząsnął i dzięki znakomitym serwom Srećko Lisinaca oraz Nemanji Petricia, a także atakom Urosa Kovacevicia zwyciężył 3:2.

Jedyną drużyną bez punktu była wtedy Polska, bo Finlandia też pokonała Estończyków 3:2. A przecież podczas inauguracji na Stadionie Narodowym siatkarze Ferdinanda De Giorgiego nie pokazali niczego, na czym można by oprzeć optymizm. Włoski selekcjoner, krytykowany nawet przez szefów PZPS za brak reakcji na słabą grę, pozostał konsekwentny, stawiając na ulubieńców, mimo że przez cały sezon zawodzili. I wydawało się, że znów się pomylił, ponieważ Finowie grali lepiej, prowadząc nawet czterema punktami. Przełomem był pojedynczy blok Michała Kubiaka, po którym Polacy zdobyli trzy punkty po serwach Bartosza Kurka i po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (19:18). W końcówce seta kolejne asy dali Bartłomiej Lemański, Grzegorz Łomacz i Michał Kubiak.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Polacy nie grają idealnie - widać to przez cały sezon - i wejście z strefę medalową byłoby pozytywną niespodzianką. Natomiast za „klęskę na Narodowym” tzw. działacze powinni obwinić przede wszystkim siebie. Robiąc cyrk z meczu siatkówki, nie dając się zawodnikom skupić na grze, sami się o to prosili. Tym razem Serbowie bardziej potrafili się skupić w tych nietypowych warunkach, historia nie zawsze się powtarza.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0