Miesiąc temu 92-letnia Harriette Thompson przebiegła maraton w San Diego w czasie 7:24.36. Dzięki temu wyczynowi została uznana za najstarszą maratonkę świata. Rzadko zastanawiam się, gdzie leżą granice ludzkich możliwości, bo my - sportowcy - jesteśmy jak półmaszyny. Jednak gdy czytam podobne informacje, na chwilę przystaję.

Pani Harriette przez większość życia stroniła od sportu. Była pianistką. Gdy miała 76 lat, przebiegła swój pierwszy maraton. Staż treningowy mamy więc podobny. Choć założę się, że kręgosłup staruszki jest w lepszym stanie. Mój nie wytrzymałby prawie ośmiu godzin tłuczenia o asfalt.

Dziwne porównanie, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać. Nie da się ukryć, że jestem już nestorką na nartach biegowych. Układanie dla mnie planu treningowego i startowego to jak balansowanie na linie. A właśnie przed takim zadaniem stanęliśmy teraz z trenerem. Poukładaliśmy kolejne trzy lata. Trener mocno główkował. Radził sobie już z nieopierzonym dzieciakiem, chimeryczną mistrzynią, poradzi sobie i ze schorowaną weteranką. Taką mam przynajmniej nadzieję.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Co za narcystyczne pitolenie. Jeśli to taki wielki ambaras udręka z tym bieganiem, to rzuć te narty w kąt , dziewczyno i nie zawracaj sobie i innym d.upy.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1