W Warszawie nie rozegrano meczu na kosmicznym poziomie, ale drużyny pokazały, że im zależy . Wow. W dodatku trybuny ocalały, nikomu na Pradze i Saskiej Kępie nie stała się krzywda, a i radość stołecznych kiboli tym razem oszczędziła strefę UNESCO i nie nadwątliła struktur światowej sławy makiety Starego Miasta. Czyli było "jak w normalnym kraju" (łatwo pomylić z "normalnie"). A jednak prezes Boniek w naiwnym uogólnieniu nadużył pierwszej osoby liczby mnogiej, mówiąc przed meczem, że ten finał pokaże, czy p o t r a f i m y się zachować. Jeśli owo "my" dotyczyło nie tylko sektorów Stadionu Narodowego, jeśli w swej troskliwej dalekowzroczności prezes PZPN miał na myśli całą futbolową Polskę, niechcący popełnił faux pas (w sky boxie łatwo pomylić z foie gras).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze