Wygrał wirtuoz, Amerykanin Mayweather, ale ten pojedynek był jak Oscary. Tam też jest chwila emocji i nerwów, zanim spiker ogłosi zwycięzcę, a cała gala jest zorganizowana z inżynierską dokładnością, aby podziałała na wyobraźnię.

Rozmowa z Tomaszem Jacheciem*, naukowcem zajmującym się sportem amerykańskim w ujęciu kulturowym.

Radosław Leniarski: Przed megawalką obejrzałem sobie pierwszą scenę oskarowego "Pattona" z 1970 roku. Generał opisuje Amerykę przedwojenną. Mówi: "My, Amerykanie, lubimy zapach wojny (...), kochamy najtwardszych pięściarzy, zwycięzców". Coś się w USA zmieniło od tamtej pory?

Tomasz Jacheć: Stary film o starych czasach. Tak było kiedyś. Boks jest sportem klasy robotniczej, imigranckim. Najwięksi w dawnych czasach boksu byli robotnikami lub pochodzili z robotniczych rodzin. Boks zrodził się z bójek ulicznych pod pubami, gdzie klasa robotnicza odreagowywała ciężki tydzień pracy. Dziś żyjemy w zupełnie innych czasach.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze