Tytuł miały w rękach Arsenal, Chelsea i Liverpool, ale ze zwycięstwa w lidze angielskiej cieszą się piłkarze Manchesteru City. Ich radość może jednak zepsuć UEFA

To nie jest mistrz, którego wyspiarze pokochają. Szef federacji Greg Dyke w przeddzień ligowego finiszu nazwał zwycięstwo City "przygnębiającym", bo zapracowało na nie tylko dwóch angielskich piłkarzy (Joe Hart i James Milner). Trener Brendan Rodgers mówił, że jego Liverpool przegrał tytuł z drużyną, która wydaje na płace najwięcej w historii sportu (233 mln funtów, o 100 mln więcej od drużyny z Anfield).

Taki był zresztą cały sezon - na City najczęściej narzekano, a pochwały zbierali rywale: Arsenal, bo na półmetku niespodziewanie prowadził, Chelsea, która po fantastycznym początku roku wspięła się na pierwsze miejsce, i Liverpool, jeszcze przed chwilą uchodzący za faworyta do tytułu. W sumie prowadzenie w lidze zmieniło się 25 razy; gdyby w niedzielę City przegrało z West Ham (wygrało 2-0), a Liverpool pokonał Newcastle (było 2-1), tytuł trafiłby na Anfield.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze