Był to pierwszy w sezonie interwałowy start na 10 km klasykiem, czyli taki, w którym zawodniczki startują co pół minuty. Na trasie nie ma tłoku, ani nerwów i rywalek "wiozących" się na plecach prowadzącej.
W tych okolicznościach Kowalczyk pewnie zmierzała po 26. zwycięstwo w karierze. Narty jechały świetnie, przewaga rosła z każdym metrem i kilometrem. Polka dogoniła startującą o dwie minuty przed nią Norweżkę Kristin Stormer Steirę. Inne zawodniczki trenera Egila Kristiansena też nie miały szans z Polką. Marit Bjorgen przegrała dopiero trzeci pucharowy bieg w sezonie - wcześniej były to sprint klasykiem z Kowalczyk w Davos tuż przed MŚ, i sobotni sprint łyżwą z Kikkan Randall (Amerykanka zapewniła sobie małą Kryształową Kulę za sprinty, Polka była w sobotę dziesiąta, w półfinale najechała na nartę Słowaczki Aleny Prochazkovej, wytraciła rytm i przybiegła piąta). W niedzielę Bjorgen nie była w stanie nawiązać rywalizacji z Polką, ale na ostatnich dwóch kilometrach włączyła turbo i odrobiła stratę do rodaczek - Heidi Weng i Therese Johaug. Z czwartego miejsca przesunęła się na drugie. Kowalczyk zrównała się z nią w liczbie wygranych "dziesiątek" klasykiem - obie mają po dziewięć takich zwycięstw.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze