"Są książki, których grzbiety i okładki stanowią ich najlepszą część" - napisał kiedyś Karol Dickens i choć z pewnością nie miał na myśli książek, o których chcę dziś opowiedzieć, nic lepiej niż jego słowa nie oddaje ich istoty.

Widzieliście kiedyś książkę w ludzkiej skórze? Tak, tak - zupełnie dosłownie: oprawioną w elegancko wygarbowaną ludzką skórę - lekko brązowawą od upływu czasu i użytych chemikaliów. Na niektórych z tych woluminów - gdy przyjrzeć się bliżej - widać pory, przez które ich właściciel za życia musiał się sporo napocić, inne zaś sprawiają wrażenie, jakby pokryły się gęsią skórką.

Koszmar? No więc w czasach, kiedy powstawały te egzemplarze, nikt tak nie myślał.

"Okładka tej książki to wszystko, co pozostało z mojego drogiego przyjaciela Jonasa Wrighta, który został żywcem obdarty ze skóry przez Vawuma czwartego dnia sierpnia 1632 roku. Król Btesa dał mi tę książkę, która była jedną z najbardziej wartościowych rzeczy należących do biednego Jonasa, wraz z kawałkiem skóry, by ją oprawić. Niech odpoczywa w pokoju" - tę inskrypcje można znaleźć na ostatniej stronie traktatu prawniczego "Practicarum Questionum Circa Leges Regias Hispaniae".

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Komentarze
Z podobnych ciekawostek, George Parrot, bandyta z Dzikiego Zachodu, został po zlinczowaniu przerobiony na buty gubernatora Wyoming i torbę lekarską.
@coalesce Znaczy, wygarbowali jego skórę jeszcze za życia? :-o
już oceniałe(a)ś
0
1
skóra to skóra... zwierzęca, czy ludzka - wszystko jedno... jak się jej nie spożytkuje na okładki czy buty, to zgnije w ziemi... wiele zwierząt jest zabijanych wyłącznie dla ich skóry... skoro szacunek dla życia innej istoty mamy tak mały, że jej ciało porzucamy lub utylizujemy, a jedną, najwięcej finansowo wartą część traktujemy przedmiotowo i robimy z niej rzeczy, które nawet niespecjalnie dobrze potem traktujemy, to czy sami zasługujemy na większy? myślę, że bycie dawcą skóry byłoby świetnym końcem egzystencji dla wszelkiej maści myśliwych (moim zdaniem - prymitywnych i tchórzliwych zabójców) i innych "zdzieraczy skóry", np. właścicieli parabanków...
już oceniałe(a)ś
4
0
"Wykazały one (badania), że skóra należała do... owcy" albo Mieeetka?
już oceniałe(a)ś
8
4
dziwne jest ludzkie podejscie do cial zmarlych... zrobienie z trupa czegokolwiek budzi odraze, mimo, ze po pogrzebaniu cialo i tak jest zjadane przez robaki... dlaczego wiec zrobienie czegos trwalego jest potepiane? osobiscie uwazam ze jak komus przyszlo by do glowy zrobic z mojego truchla chocby worka bokserskiego to co w tym zlego? mi to i tak juz nie bedzie robic roznicy...
już oceniałe(a)ś
2
0
Moje książki oprawiam tylko w kaczą skórę...
już oceniałe(a)ś
1
0
> Uwielbienie to jednak niezła motywacja, by poświęcić dla niej fragment ciała - nawet własnego Polski kompozytor Andrzej Czajkowski podarował swoją czaszkę Królewskiemu Towarzystwu Szekspirowskiemu, aby grała czaskę Yoricka w słynnej scenie z "Hamleta".
już oceniałe(a)ś
1
0
ja bym sobie zrobił dywanik ze skóry....kaczki...na którym stawiałbym przy lóżeczku słoiczek z miodzikiem.
już oceniałe(a)ś
0
0
Tak na marginesie... Ciekawe czy na świecie byłoby tyle samo morderców, przestępców i psycholi, gdyby zaludniały go same kobiety...
@shane00 Nie. Wtedy były by tylko morderczynie, przestępczynie i psycholki.
już oceniałe(a)ś
1
0