Polska na czele państw Europy Środkowej byłaby potęgą mogącą się przeciwstawić i Rosji, i Niemcom. Idea ta ma długą historię i zawsze też okazywała się utopią. Dziś wracają do niej politycy PiS.

Termin „międzymorze” znajdziemy już w „Satyrze albo dzikim mężu”, poemacie satyryczno-politycznym Jana Kochanowskiego (1530-84) wydanym drukiem w 1564 r. i
dedykowanym przez poetę królowi Zygmuntowi Augustowi (1520-72). W utworze tym mistrz z Czarnolasu wychwala zasługi monarchy, a także opisuje trudności oraz
przeciwników, którym ostatni Jagiellon na polskim tronie musiał stawiać czoło - od przewrotnych Niemców, przez drapieżnych Szwedów czyhających na Inflanty po groźnych
Moskali dybiących na ziemie litewskie. Przy okazji poeta wspominał dawną Polskę, w której ludzie żyli wprawdzie biedniej, ale uczciwiej, a szlachta mniej zajmowała się
pieniędzmi i polityką, a więcej rycerskim rzemiosłem.
Oto źródło i początek idei Międzymorza. Rzeczpospolita od morza do morza, czyli od Bałtyku po Morze Czarne.
W czasach rozbiorów, kiedy po Rzeczypospolitej pozostały wspomnienia, słowo „międzymorze” nabrało bardziej prozaicznego sensu - oznaczało wąski pas lądu pomiędzy dwoma morzami, zakończony półwyspem. Popularny u nas w XIX w. podręcznik geografii pióra francuskiego księdza Aloisiusa Édouarda Camille’a Gaultiera ujmował to tak: Międzymorze jest to wązka część lądu między dwoma morzami ścieśniona i łącząca półwysep z dalszym lądem. W Europie są dwa międzymorza: międzymorze Korynckie
łączące Moreę z Grecją, Perekop - łączące Krym z Rossyją.
Idea Międzymorza zaprzątała głowy polskich polityków przez niemal całe dwudziestolecie.

 

O idei Międzymorza - koalicji państw środkowoeuropejskich - czytaj w poniedziałkowej „AleHistorii”, dodatku do „Gazety Wyborczej".