W polskich więzieniach siedzi ponad stu skazanych za zlecone zabójstwa. Nie ma ani jednej kobiety - choć między zleceniodawcami ich nie brakuje.
- Daliśmy sobie radę z największymi bandami - mówią policjanci. - Teraz wyłapujemy głównie zlecenia na członków rodziny. Kameralne dramaty. Tłem zlecenia jest zawsze możliwy do wykrycia konflikt między zlecającym a ofiarą. O mieszkanie, pieniądze, opiekę nad dzieckiem. Chociaż bywają motywacje zaskakujące. Na przykład litość.
Reportaż Piotra Głuchowskiego
Pierwsze słowo, jakie musisz poznać na misji, to wodeghey, czyli spierdalaj po afgańsku, mówią weterani.
Weteran: - Jak byliśmy na patrolu w wiosce, żołnierza od nas zaczął piesek szarpać za nogawkę, mały taki, bawić się chciał. Zaczęliśmy się śmiać, policjanci afgańscy też. A temu żołnierzowi ktoś powiedział, że Afgańczycy nienawidzą psów, bo ich Prorok ich nienawidził. I jak ten żołnierz zobaczył śmiejących się z niego Afgańców, wziął kij i napierdalał, tak napierdalał, aż zabił tego psa. Nie mogę tego zapomnieć. Ciała ludzi nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak ten martwy pies.
Weteran: - Mój ośmioletni syn strzela z patyków do Arabów. Oficjalnie mówię mu, że nie wszyscy Arabowie są źli. Ale on pokiwa głową, a jak tylko się odwrócę, to "Allahu akbar" krzyczy i rzuca "granat". Taka kolej rzeczy. Dziecka nie oszukasz.
Nie oszukasz, bo tata spędził w Afganistanie rok. Za żołd spłacił kredyt na mieszkanie. Mama odeszła, kiedy tata był na misji. Tata ciapatych nienawidzi.
Weteran: - Jak ciapaci z Syrii tu przyjadą, to ja pozdrawiam wszystkie baby, co oglądają serial "Wspaniałe stulecie". Będą miały swoje stulecie!
Ekspert wojskowy: - Z badań prowadzonych na żołnierzach wynika, że po powrocie z Afganistanu mają niższy stopień zaufania do policji, wojska i społeczeństwa afgańskiego.
- A co z uprzedzeniami?
- Proszę sobie wyobrazić sytuację: jadą nasi żołnierze na patrol i nagle widzą Afgańczyka na polu, który kopuluje z kozą albo owcą. To się dzieje notorycznie.
Inny ekspert wojskowy (anonimowo, boi się o pracę): - Nie wierzę, że żołnierze notorycznie widzieli tam akty zoofilii. To jeden z największych stereotypów na temat ludności afgańskiej. Zgodnie z prawem szariatu za zoofilię grozi kara śmierci. To wyjątkowo religijne społeczeństwo, nikt by sobie nie pozwolił na takie zachowanie na środku pola.
Wielu żołnierzy nie miało nawet kontaktu z ludnością cywilną, bo nie wychodzili z bazy albo z samochodu na patrolu. Więc mogą rozpowszechniać szkodliwe stereotypy, powtarzać zasłyszane historie. Ale to nie jest tylko wina wojska. Jeśli na kurs przygotowujący do kontaktu międzykulturowego przychodzi żołnierz, który przez całe życie bał się i pogardzał kimś, kto jest inny od niego, to kilkugodzinne zajęcia tego nie zmienią.
Weteran: - Raz próbowaliśmy zorganizować w wiosce Dzień Kobiet. Nie wiedzieli, o co chodzi. Jak rozdawaliśmy dary, to najpierw dziewczynkom. Jak się reszta wycwaniła, to te dziewczynki przysyłali po kilka razy. Zaczęliśmy im mazakami pisać X na rękach. Ktoś przyszedł oburzony, że im krzyże na rękach malujemy. Bo talibowie mówili o nas "krzyżowcy".
- Czy mogę uścisnąć rękę bohatera? - pytają polscy uczniowie po lekcji z weteranem. Robią wspólne selfie, wrzucają na Facebooka. "Bohater Wojska Polskiego i ja" - podpisują
Ewa Kaleta pyta naszych żołnierzy, dlaczego nienawidzą obcych
Wkrótce wszyscy pracownicy telewizji i radia zostaną zwolnieni. Wrócą, jeśli poddadzą się weryfikacji.
Marcin Kącki pyta dziennikarzy radiowych: czy po unarodowieniu Trójka się zmieni.
Dariusz Bugalski : Trójka to trialog: prowadzącego, gościa i słuchaczy. Puszczaliśmy reportaż o lesbijkach z dzieckiem. Jeden z gości, komentator, bardzo się denerwował, chodził po korytarzach radia, w końcu pyta: Po co mnie pan zaprosił? Byłem zły, bo za chwilę mieliśmy wejść na antenę. Powiedziałem: Bo ludzie chcą wiedzieć. Myli się pan, odparł, ludzie chcą tylko mieć rację.
Gdy dialog staje się niemożliwy, trzeba dociągnąć audycję do końca, licząc na to, że słuchacze o niej szybko zapomną.
Mamy i w Trójce audycję o seksie, ale czy dzisiaj można rozmawiać o kompleksie małego członka? Pewnie tak... choć boję się, że mogłaby mi się włączyć autocenzura, bo teraz wszystko ma kontekst polityczny.
Michał Olszański : Ciekaw jestem, czy nasza jedność, "rodzina" wytrzyma, gdy pojawi się druga część ustawy medialnej, gdy stracimy posady, zacznie się weryfikacja. Strachu nie widzę, ale jest niepokój, pracuje tu wielu młodych. Czy będziemy solidarni jak zawsze?
Piotr Baron : Polityki nie rozumiem.
Dariusz Rosiak : Nie dostaję wysypki, kiedy słyszę słowo "narodowe". Dla mnie media mogą być narodowe, byleby były dobre. Najgorsze jest ogłupianie ludzi, infantylizowanie mediów. I komercjalizacja - nie da się słuchać radia, w którym w jednej godzinie są cztery przerwy reklamowe i co chwila jakiś facet, wydzierając się, wciska ci środki na żylaki, swędzenie czy sraczkę.
Ostałowska z Ostolskim proszą o szacunek
Adam Ostolski, socjolog: - Jesteśmy złodziejami szacunku. Na demonstracji KOD znajomi śpiewają, że chcą być wolni od nienawiści i pogardy, a później z entuzjazmem udostępniają seksistowskie memy z Krystyną Pawłowicz.
- Dopiero gdy stwierdzimy, że pani poseł też ma godność i należy do tego samego społeczeństwa, wyjdziemy poza paraliżujący podział.
- Czy to znaczy, żeby tkwić w psychoanalitycznym przymusie powtarzania gestów pogardy? Szacunek da się dzielić, od tego wcale nie robi się go mniej.
Kaczyński doskonale wie, co zrobić, żeby sprowokować. I jak zareaguje druga strona. Powie coś o gorszym sorcie Polaka, a następnego dnia nosimy koszulki z tym napisem. Minister palnie o rowerzystach i wegetarianach, to zaraz się fotografujemy na rowerach. Sam tak zrobiłem. To śmieszne i smutne.
- To fantom. PiS kreuje wspólnotę zastępczą. Demonstruje moc i siłę. Szympans bierze gałęzie i groźnie nimi wymachuje. To cecha tej formacji czy polityki Jarosława Kaczyńskiego.
PiS nie wprowadza empatii w miejsca, gdzie jej nie ma. Nie uruchamia solidarności ani w polityce państwa, ani w relacjach międzyludzkich. Wystarczy posłuchać głosów o uchodźcach czy bezdomnych. Nawet w projekcie 500 plus odwołuje się do egoizmu. Gdyby wyrazić go językiem solidarności, trzeba by powiedzieć: "Wszyscy zrzucamy się na wsparcie rodzin wychowujących dzieci. Bogaci zrzucają się więcej". Władza powinna pokazać, że nawet w trudnych czasach dochodem da się dzielić uczciwiej. Można to robić na modłę lewicową lub konserwatywną, bo jesteśmy zróżnicowanym społeczeństwem. To właśnie buduje wspólnotę. Zamiast niej mamy dające adrenalinę walki plemienne.
Czytaj w czwartek "Duży Format"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
REGULAMIN użytkownika "Gazety Wyborczej">>> Szanowni Państwo, kontynuujemy prace nad systemem komentarzy i ich ocen. Wspólnie możemy sprawić, że nasze forum będzie miejscem przyjaznym i wolnym od agresji.
Pomóżcie nam:
- nie dyskutujcie z trollami
- jeśli widzicie komentarze, które powinny być skasowane -- zgłoście je moderatorowi poprzez kliknięcie kosza przy wpisie.
- wpisy i uwagi do systemu moderacji przysyłajcie mailem na adres forum@wyborcza.pl
Dziękujemy.