Tu-114, największy i najszybszy turbośmigłowy samolot pasażerski na świecie, wystartował w lodowatym deszczu z lotniska Wnukowo 15 września o 7 rano czasu moskiewskiego. Prezydent Dwight Eisenhower oczekiwał podekscytowanego Chruszczowa w bazie sił powietrznych Andrews pod Waszyngtonem. "Przyjechaliśmy z otwartym sercem i dobrymi intencjami" - stwierdził Chruszczow w przemówieniu na lotnisku, kiedy zaś mówił prezydent, rozglądał się dookoła, ziewał, wpatrywał w przelatującego motyla. W Waszyngtonie witało go 200 tys. ludzi, ale nie szaleli z entuzjazmu. 15 września na kolacji w Białym Domu serwowano amerykańskie potrawy, m.in. chleb bostoński, indyka, sałatkę coleslaw, ananasy i oliwki. Panowie wystąpili we frakach z orderami i tylko radziecki premier przywdział szary garnitur, uznając, że we fraku wypadnie komicznie.
Następnego dnia zawieziono go do Beltsville w stanie Maryland, gdzie Departament Rolnictwa dysponował eksperymentalną farmą licząca 4,5 tys. ha. "Obaj jesteśmy dobrymi farmerami" - oświadczył Ezra Taft Benson, sekretarz rolnictwa. Chruszczow przyznał, że pod względem naukowych metod upraw ZSRR może się jeszcze dużo nauczyć. Obejrzał owce, pochwalił wełnę, wspomniał, jak to na początku "swej kariery pasał owce", macał indyki, kiwając głową z aprobatą.
Tego dnia kolację wydali Sowieci, podali kawior, ryby, barszcz, białe wino gruzińskie, szaszłyki i radziecki szampan. W czasie toastów Chruszczow zachwycał się Waszyngtonem, podziwiał amerykańskie rolnictwo i mówił, że "lody zimnej wojny zaczęły pękać". Był w znakomitym humorze. Podczas spotkania z Allenem Dullesem, szefem amerykańskiego wywiadu, oznajmił, że obaj czytają te same raporty, i w żartach proponował połączenie radzieckich i amerykańskich służb wywiadowczych. Eisenhowerowi sprezentował model radzieckiej rakiety, która dopiero co doleciała w rejon Księżyca, i zaproponował rozbrojenie. Prezydent wyraził wstępną zgodę, o ile rozbrojenie będzie równorzędne i poddane wzajemnym inspekcjom.
W czwartek 17 września Chruszczow pojechał pociągiem z Waszyngtonu do Nowego Jorku i zamieszkał w hotelu Waldorf-Astoria - jego apartament na 35. piętrze z widokiem na Manhattan miał cztery sypialnie umeblowane antykami. Dziennikarzom przyznał, że Nowy Jork mu się podoba, ale zaraz podkreślił, że to Moskwa jest najpiękniejszym miastem na świecie. Przechodząc do poważniejszych tematów, stwierdził, że wojna jądrowa nie jest nieunikniona, bo kiedy ludzie Zachodu dostrzegą wyższość socjalizmu nad kapitalizmem, to sami porzucą swój ustrój. "Pokonamy was. Wyprzedzimy was w produkcji dóbr konsumpcyjnych. Zapewnimy naszemu społeczeństwu lepsze życie, niż wy zapewniacie waszemu. Kiedy zachodni robotnicy zobaczą, jak dobrze ludziom radzieckim żyje się w komunizmie, nie będzie trzeba argumentów i siły. Po prostu przejdą na naszą stronę".
Amerykańskie media uznały te przechwałki za przesadne. Przyznawały, że za Chruszczowa poziom życia w ZSRR rośnie i można go porównać z amerykańskim, ale z początku stulecia. Obietnica Chruszczowa, że w 1965 r. ZSRR prześcignie USA w produkcji mleka, masła i mięsa, świadczyła według amerykańskich obserwatorów o ogromnej presji radzieckiego społeczeństwa marzącego o poprawie życia po dekadach wyrzeczeń.
Z Nowego Jorku poleciał do Kalifornii i w Los Angeles zwiedził wytwórnię 20th Century Fox. Ponieważ wizyta przypadała w sobotę, kiedy wytwórnia nie pracowała, ekipie kręcącej film "Can-Can" z Frankiem Sinatrą i Shirley MacLaine przedłużono tydzień pracy, płacąc podwójnie. Film okazał się drugorzędnym musicalem rozgrywającym się w Paryżu z przełomu stuleci; sporo w nim tańczono kankana. Chruszczow mówił potem, że to film pornograficzny, ale jego produkcji przyglądał się z zainteresowaniem.
Na bankiet z radzieckim przywódcą zaproszono 400 najważniejszych osób w Hollywood (chętnych było znaczniej więcej niż miejsc). Przyszli m.in.: Gary Cooper, Kim Novak, Dean Martin, Ginger Rogers, Kirk Douglas, Jack Benny, Tony Curtis i Zsa Zsa Gabor, zaproszenia nie przyjęło tylko kilkoro aktorów, w tym znany z antykomunistycznych poglądów późniejszy prezydent Ronald Reagan. Ściągnięto Marilyn Monroe, która - jak wspominała jej pokojówka Lena Pepitone - "nigdy nie czytała gazet i nie słuchała wiadomości, więc trzeba jej było wytłumaczyć, kim jest Chruszczow". Kiedy gwiazda usłyszała, że ludziom radzieckim Ameryka kojarzy się z coca-colą oraz z Marilyn Monroe, zgodziła się założyć najseksowniejszą sukienkę. "Myślę, że w Rosji nie ma zbyt wiele seksu" - zwierzyła się potem pokojówce.
Na bankiecie Chruszczow mówił głównie o przewagach rosyjskiego baletu i narzekał, że z powodów związanych z zapewnieniem mu bezpieczeństwa wypadła zaplanowana wcześniej wycieczka do Disneylandu w kalifornijskim Anaheim. Aż poczerwieniał z gniewu, kiedy to usłyszał, i zapytał: "Co tam jest? Macie tam wyrzutnie rakiet?". Chodziło o to, że ogromny Disneyland trzeba było zamknąć dzień wcześniej i dokładnie przeszukać, na co nie było już czasu). Amerykanie się dziwili, że 65-letni Chruszczow tak się zirytował z tego powodu.
Wizyta radzieckiego przywódca przypadła na moment największego powodzenia ZSRR, który zbliżał się wówczas do szczytu potęgi gospodarczej, wojskowej i kosmicznej. Po śmierci Stalina i Wschód, i Zachód mówiły dużo o "odprężeniu" oraz "pokojowym współistnieniu", ale lista punktów spornych była długa. Liczono, że może część z nich uda się załatwić podczas wizyty Chruszczowa i zapowiadanej rewizyty Eisenhowera w ZSRR. Odprężenie nie trwało długo. 1 maja 1960 r. Sowieci zestrzelili amerykański samolot szpiegowski U-2 i odtąd relacje z USA szybko zaczęły się pogarszać. Zaplanowana na połowę maja konferencja rozbrojeniowa w Paryżu została zerwana, do rewizyty Eisenhowera nigdy nie doszło i dopiero 22 maja 1972 r. Richard Nixon jako pierwszy amerykański prezydent został przyjęty na Kremlu. Obalony w 1964 r. Chruszczow nie żył już wówczas od ponad ośmiu miesięcy. Wcześniej jednak za sprawą Chruszczowa, który kazał zainstalować na Kubie radzieckie rakiety balistyczne i w październiku 1962 r. wywołał niebezpieczny kryzys amerykańsko-sowiecki, omal nie doszło do wybuchu trzeciej wojny światowej.
Cały artykuł w najnowszej "Ale Historia", dodatku do poniedziałkowej "Gazety Wyborczej".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl