Pacjentka musi usłyszeć fachową, odpowiadającą rzeczywistości ocenę swojego wyglądu, nie komplementy. Myślę, że opiekuję się już jedną trzecią polskich gwiazd. Nie ma nic wstydliwego w dbaniu o siebie.

Rynek medycyny estetycznej w Polsce co roku powiększa się o blisko 15 proc. W klinikach chirurgii plastycznej i medycyny estetycznej Polacy zostawiają rocznie około miliarda złotych. Wiosną 2015 r. firma badawcza TNS podała, że w perspektywie 12 miesięcy zabiegowi poprawiającemu urodę zamierza się poddać pół miliona Polaków.

Najczęściej wybierane zabiegi to wstrzyknięcie botoksu, laserowe usuwanie owłosienia oraz różnorodne odmładzanie twarzy bez skalpela. Zabiegi takie wykonuje w kraju około 2 tys. lekarzy. Jednym z najsłynniejszych jest dziś dr Krzysztof Gojdź. Lekarz-celebryta, jedyny w Polsce z certyfikatem American Academy of Aesthetic Medicine - dyplom obronił z pierwszą lokatą. Po latach spędzonych w Stanach Zjednoczonych dr Gojdź mawia, że ma amerykańskie podejście do sukcesu - bez oporów się nim chwali. W wydanej niedawno książce "Zatrzymać czas. Sekrety medycyny estetycznej" przyznał Magdalenie Rigamonti, że lubi luksus (jeździ czerwonym ferrari), jest megalansiarzem i pracoholikiem. Zabiegi, które serwuje pacjentom, wypróbowuje na sobie. "Mezoterapię, laser, fototerapię. Tu, w policzkach, mam kwas hialuronowy, ale naturalnie" - wyliczył w książce.

Rozmowa z dr. n. med. Krzysztofem Gojdziem*, specjalistą medycyny estetycznej

"Ależ ty jesteś stara! Marszczysz się. Chodź, coś ci zrobię" - mówi pan do Magdaleny Rigamonti w waszej wspólnej książce o medycynie estetycznej "Zatrzymać czas". Strach przyjść do pana na wywiad. Czy taka bezpośredniość przystoi lekarzowi?

Dr n. med. Krzysztof Gojdź: Czy przystoi lekarzowi i facetowi, tak? Pyta pani, czy ja skanuję kobietę, którą spotykam - co poprawić, co zmienić? Kiedyś robiłem to częściej niż dziś. Ale moje zawodowe doświadczenie mówi, że bezpośredniość lekarza pomaga w dotarciu do pacjentki.

Dla kobiety, która po raz pierwszy przychodzi do gabinetu medycyny estetycznej, największą trudnością jest przyznanie się przed sobą i lekarzem, że chce wyglądać młodziej, bo wiszą jej policzki albo ma kurze łapki. Pomagam jej się otworzyć. Pacjentka musi usłyszeć fachową, odpowiadającą rzeczywistości ocenę swojego wyglądu, nie komplementy. Nie łudzę, nie sprzedaję marzeń, choć cały biznes beauty na tych marzeniach bazuje.

Pisze pan w swojej książce: "Kora, Małgosia Kożuchowska, Joanna Krupa, Magda Gessler to też moje pacjentki. Nie, nie wstydzą się, wręcz przeciwnie. Chwalą. W ciągu dwóch lat zrobiłem w Polsce rewolucję". Jaką rewolucję?

- Jeszcze dwa lata temu gwiazdy pilnowały, by nie być ze mną na zdjęciu, bo to byłby znak, że coś ze sobą robią. Dziś jest odwrotnie. Pozwalają, bym o nich wspominał w wywiadach, pokazują się ze mną, same mówią, że korzystają z zabiegów w mojej klinice. Myślę, że opiekuję się już jedną trzecią polskich gwiazd.

Chcę o tym mówić, by uzmysłowić Polkom, że nie ma nic wstydliwego w dbaniu o siebie. Aktorki też sobie pomagają, by tak wyglądać. Powtarzam moim pacjentkom, że ja widzę te gwiazdy bez makijażu i one mają tak jak wszyscy - przebarwienia, pęknięte naczynka, pryszcze.

Czy jak się raz wejdzie do gabinetu medycyny estetycznej, to przychodzić się już będzie zawsze? A czego od medycyny estetycznej pragną mężczyźni? Czytaj w środę w magazynie "Tylko Zdrowie" wywiad z dr. Krzysztofem Gojdziem

***

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl