Polub nas na Facebooku
W Bytomiu doszło do wypadku, o którym mówiła cała Polska. Laweta wioząca hipernowoczesne BMW uderzyła w słup, doszło do zapłonu, a potem wybuchu. Wzięte w leasing samochody doszczętnie spłonęły. Właściciel zażądał 40 mln zł odszkodowania. Dlaczego tak dużo? Samochody miały być opancerzone i wyposażone we wszystkie cuda techniki, bo podobno zamówiono je dla polskich służb specjalnych. Szybko się jednak okazało, że wypadek z BMW był najbardziej zuchwałą próbą wyłudzenia w historii Polski. Wykrył ją Robert Dąbrowski, szef komisji ds. przeciwdziałania przestępczości w Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU). Sprawa jest w toku.
Statystyki przerażają
Polska Izba Ubezpieczeń jako jedyna instytucja w Europie co roku przygotowuje zbiorczy raport dotyczący przestępstw ubezpieczeniowych. Dane zbierane są na podstawie doświadczeń wszystkich firm z branży działających w kraju.
Wnioski? Przestępcy ciągle szukają nowych sposobów na łatwy zarobek.
Suma wyłudzeń z polis ubezpieczeń na życie jeszcze pięć lat temu sięgała nieco ponad 3 mln zł, a w ub. r. przekroczyła 10 mln zł. Oszustwa dotyczące ubezpieczeń majątkowych cztery lata temu warte były 88 mln. Dziś - 151 mln zł. A to tylko dane dotyczące wykrytych przestępstw. Prawdziwe kwoty są znacznie większe.
Od lat największą zmorą zakładów ubezpieczeniowych, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, są wyłudzenia odszkodowań z kolizji drogowych. Osiem na dziewięć tysięcy wykrytych w ub. roku przestępstw ubezpieczeniowych związanych było z samochodami. Fikcyjne stłuczki, zawyżanie strat, lewe faktury za naprawy to chleb powszedni ubezpieczycieli, a fantazja oszustów jest nieograniczona.
Jak Polacy oszukują ubezpieczycieli? Czytajcie jutro w "Wyborczej".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl