"Żałuję, że to nie ja wynalazłem dżinsy" - miał powiedzieć słynny projektant Yves Saint Laurent. Wyprzedził go Jacob Youphes - biedny żydowski krawiec, emigrant ze wschodniej Europy. Spodnie, które stworzył, przed II wojną światową nosili jedynie farmerzy na amerykańskim Zachodzie, ale już kilkadziesiąt lat później - cały świat.

Kiedy w 1854 r. Jacob Youphes, 23-letni żydowski krawiec z Rygi, wsiadał na statek płynący do Ameryki, liczył na poprawę losu, ale nie przypuszczał, że za sprawą pewnej trudnej klientki stworzy najbardziej rozpoznawalną amerykańską markę na świecie - blue jeans (nazwa weszła do języka polskiego, a słowniki podają dziś jej spolszczoną formę "dżins") - i stanie się bogatym człowiekiem. W Ameryce Youphes zmienił nazwisko na Davis. Przenosił się z miejsca na miejsce i szukał szczęścia w różnych zawodach, ale nic nie wychodziło mu tak dobrze jak krawiectwo, więc przy Virginia Street w Reno otworzył pracownię, w której szył plandeki, namioty, koce pod siodła i ubrania dla robotników pracujących przy budowie kolei Central Pacific. Surowca - mocnej tkaniny przypominającej płótno nazywanej cotton duck, a potem także bawełny zwanej denim - dostarczała mu firma Levi Strauss & Co. z San Francisco.

Jej właściciel - Loeb Strauss - przebył podobną drogę sześć lat wcześniej. Przypłynął do Ameryki z Buttenheim w Niemczech, gdzie pracował jako obnośny handlarz. W Nowym Jorku Loeb zmienił imię na Levi i pod wrażeniem gorączki złota, która pchała na zachód biedaków marzących o eldorado, ruszył ich śladem. Nie łudził się, że znajdzie fortunę, przesypując piasek w korycie rzeki. Postanowił zarabiać na dostarczaniu poszukiwaczom towarów niezbędnych do życia. W San Francisco założył hurtownię, importował ubrania, tkaniny, pasmanterię i naczynia.

Pewnego dnia w 1870 r. w pracowni Jacoba Davisa pojawiła się żona drwala z okolic Reno z trudnym zamówieniem: miał uszyć tanie spodnie dla jej "dużego" męża, który szybko niszczy ubrania. Davisowi przyszło do głowy, by wzmocnić kieszenie i inne narażone na rozdarcie miejsca, stosując w rogach na szwach miedziane nity, jakich używał do mocowania pasków na kocach przeznaczonych pod końskie siodła.

Spodnie z nitami tak się spodobały, że w ciągu półtora roku dostał zamówienie na 200 par i z niepokojem stwierdził, że inni krawcy zaczynają kopiować jego pomysł. Jako ojciec szóstki dzieci postanowił zabezpieczyć interes dzięki patentowi, ale nie miał wolnych 68 dol. na opłaty.

Zwrócił się więc z propozycją współpracy do dostawcy Leviego Straussa i wspólnie wystąpili o patent, który pod nazwą "Improvement in Fastening Pocket-Openings" (udoskonalony sposób szycia kieszeni) został im przyznany 20 maja 1873 r. i miał numer US-139,121. W tym samym roku, żeby się odróżnić od konkurencji, Davis ozdobił tylną kieszeń spodni (wówczas była tylko jedna) podwójnym szwem z pomarańczowej nici, by pasowała do miedzianych nitów.

Początkowo spodnie szyły we własnych domach wynajęte krawcowe, ale zamówień przybywało, więc Strauss zbudował w San Francisco fabrykę, której szefowanie powierzył Davisowi. 450-osobowy zespół szył tam spodnie z brązowej cotton duck, jednak szybko przerzucił się na tkany ukośnie niebieski denim - mocniejszy, w dodatku zabrudzenia były na nim mniej widoczne: rzecz nie bez znaczenia w przypadku roboczych ubrań.

Słowo "denim" pochodzi od "de Nimes", czyli "z miasta Nimes" we Francji, gdzie już w średniowieczu produkowano trwały, lekki materiał z jedwabiu i wełny używany na obicia mebli i ubrania, głównie dla marynarzy i pracowników portowych. Z kolei z Genui począwszy od XVI w. sprowadzano do Anglii bawełnę z domieszką lnu lub wełny, którą nazywano jeans od francuskiego "de Genes". Jeszcze w XIX w. denim i dżins różniły się splotem - denim był wykonany z pojedynczej nici, dżins zaś - tkany z dwóch nitek, często niebieskich (stąd nazwa "blue jeans"), barwionych indygo, czyli wyciągiem z kwiatów niskopiennego krzewu rosnącego w Indiach.

Historycy nie są zgodni, kiedy obu tych nazw - "denim" i "jeans" - zaczęto używać jako synonimów, i to jeszcze na określenie zupełnie innej tkaniny, wyłącznie bawełnianej, ale stało się to już w Ameryce na przełomie XVIII i XIX w. Tamtejsi producenci, chcąc się uniezależnić od angielskich dostaw, sami zaczęli produkować materiał. Używali do tego wyłącznie bawełny złożonej z dwóch splotów, z których jeden, wewnętrzny, pozostawał biały, a drugi, zewnętrzny - niebieski. Ponieważ barwnik nie wnikał w tkaninę głęboko, tylko osadzał się na powierzchni, a z czasem odpadał, powstawały charakterystyczne przetarcia. Pierwsi przekonali się o tym marynarze, którzy podczas rejsów prali swoje dżinsy, ciągnąc je w sieciach za statkiem. Przez co stawały się one tak wyblakłe, że prawie białe.

Wygląd spodni powoli się zmieniał. W 1886 r. Strauss kazał naszyć na pasek z tyłu skórzaną plakietkę z rysunkiem dwóch koni próbujących rozerwać parę dżinsów, co miało świadczyć o wytrzymałości materiału. Cztery lata później z tyłu pojawiła się druga kieszeń, a kiedy w 1890 r. patent Straussa i Davisa na wzmocnione nitami dżinsy wygasł i rynek zalały identyczne produkty innych marek, z boku naszyto czerwoną metkę z napisem "Levi's", która miała dodatkowo wyróżniać najstarszą markę denimów. Firma zeszła też z ceny i wprowadziła na rynek nowy model spodni o numerze 501, który wkrótce stał się bestsellerem. Z początkiem XX w. pięćsetjedynki stały się najpopularniejszymi spodniami roboczymi w Stanach Zjednoczonych.

 

Czytaj w poniedziałek w magazynie "Ale Historia"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl