Zarabiam 3 mln, tyle co piłkarz. Rozmowa z prezesem mBanku Cezarym Stypułkowskim.

W zeszłym roku zarobił pan 3,7 mln zł. Ile razy więcej niż pracownik niskiego szczebla w pańskim banku?

- Prawdopodobnie kilkadziesiąt razy.

102 razy. To jest problem?

- To trudne pytanie, na które nie ma oczywistej odpowiedzi. Od 25 lat żyjemy w kraju, który przyjął model rynkowej wyceny pracy, kapitału, dóbr materialnych. Dlatego postrzegam tę kwestię inaczej niż pan. Nasz bank jest instytucją, która ma 123 mld zł sumy bilansowej, 72 mld zł depozytów, a akcjonariusze zaangażowali tu kapitał rzędu 17 mld zł. Osobie, której powierzają odpowiedzialność za ten majątek, tyle gotowi są płacić. Moja pensja w jakimś stopniu odzwierciedla skomplikowaną odpowiedzialność, która towarzyszy zarządzaniu bankiem. Jest ona porównywalna do pensji gwiazd estrady i piłki nożnej w Polsce, dobrych prawników i niektórych menedżerów spoza branży bankowej. Nie uważam, że wykonuję mniej odpowiedzialną i łatwiejszą robotę. W każdej z tych branż działa mechanizm rynkowy.

Mógłby mi pan raczej zadać inne pytanie: czy gdybym zarabiał dużo mniej, to wciąż robiłbym to samo?

Czy gdyby pan zarabiał dużo mniej, to wciąż robiłby to samo?

- Pewnie tak. Kiedy kierowałem PZU, właśnie tak było.

I to jest odpowiedź.

- Moja. Ale motywacje ludzi bywają różne. Nie wierzę w struktury zarządcze oparte na misjonarstwie.

Pańskie poglądy w tej sprawie wydają mi się podejrzane, bo bardzo dla pana wygodne. Zarabiam dużo, tak mnie wycenia rynek, dobrze jest.

- Gdybym myślał o tym inaczej, to strasznie ciężko by mi się żyło.

Ile zysków miał mBank w zeszłym roku?

- Po opodatkowaniu prawie 1,3 mld zł.

Co by się stało, gdyby pan któregoś dnia przyszedł do pracy i ogłosił: "300 mln z zysków przeznaczamy na podwyżki dla najmniej zarabiających pracowników"?

- Nie mógłbym. Takich decyzji nie podejmuje samodzielnie ani prezes, ani nawet zarząd. To musiałoby się odbyć na poziomie głównych akcjonariuszy.

Najniższa pensja wynosiłaby wtedy u pana 4 tys. zł.

- Coś pan tu źle policzył. W branży finansowej pensje na wszystkich szczeblach są niezłe.

Nawet początkująca dziewczyna w call center by tyle zarabiała.

- Problem polega na tym, że rynek tego rodzaju pracę wycenia niżej.

Ta dziewczyna po pracy u pana nie musiałaby dorabiać jako kelnerka i mieszkać w kawalerce z trzema koleżankami. Dałby pan ludziom godność.

- Wtedy pytanie brzmi, co jest rolą prezesa komercyjnej firmy. Ta rola - najemnego zarządcy - ma swoje ograniczenia i nie można jej dobrze wykonywać, próbując rozwiązać wszystkie problemy współczesnego świata.

O tym, co może prezes banku, czytaj w czwartek w "Dużym Formacie".