Dzisiejsza gospodarka, rynek pracy oraz dialog między pracodawcami i pracownikami spoczywają przeważnie w rękach 50-latków. Zapytaliśmy młodych, niespełna 30-letnich związkowców, przedsiębiorców i ekonomistów, którzy w przyszłości staną się decydentami, o ich poglądy w najważniejszych z perspektywy rynku pracy kwestiach.
Pytania dotyczyły pensji minimalnej, sensu jej istnienia oraz oczekiwanej kwoty, reformy emerytalnej, umów cywilnoprawnych oraz jawności wynagrodzeń.
Odpowiedzi udzielili: Anna Patrycja Czepiel, 23-letnia współautorka portalu Prawdometr.pl oceniającego prawdomówność polityków, specjalista ds. rynku pracy, Marek Tatała, 28-letni ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, członkowie Komisji Młodych OPZZ, członkowie Komisji Młodych NSZZ "Solidarność", Piotr Rogula, 28-letni członek zarządu w spółce CR Partners (negocjacje i pośrednictwo handlowe), rzecznik Związku Przedsiębiorców i Pracodawców w woj. świętokrzyskim, radny Gminy Miedziana Góra oraz Adam Kądziela, 22-letni przewodniczący Forum Młodych Lewiatan
Pensja minimalna
Anna Patrycja Czepiel: Zabezpiecza przed patologicznymi sytuacjami, jednak w Polsce na przestrzeni ostatniej dekady rosła zbyt szybko. W 2005 roku wynosiła 849 zł brutto, w 2015 jest na poziomie 1750 zł brutto, co oznacza całkowity koszt pracodawcy w wysokości 2113 zł. Minimalne wynagrodzenie wzrosło zatem w latach 2005-15 o ponad 100 proc., podczas gdy ceny zwiększyły się o blisko 25 proc. Dla firm z uboższych polskich miejscowości obecna płaca minimalna jest czasami tak wysoka, że jedynym rozwiązaniem jest zatrudnianie części pracowników np. na podstawie nieozusowanych umów o dzieło.
Marek Tatała: Podwyżki płacy minimalnej podbijają średnie wynagrodzenie oraz mogą podbijać oczekiwania płacowe lepiej zarabiających pracowników oraz dodatkowo podwyższać średnią krajową. Tracą na tym pracownicy, którzy ze względu na zbyt szybki wzrost płacy minimalnej niezwiązany ze wzrostem produktywności pracy mogą utracić zatrudnienie lub zostać wypchnięci do innych form zatrudnienia czy szarej strefy.
Adam Kądziela: Z punktu widzenia regionalnego zróżnicowania w poziomie cen, przeciętnych wynagrodzeń, a także produktywności pracy jednolita stawka płacy minimalnej wydaje się nieuzasadniona i powinna być dostosowana do lokalnych uwarunkowań. Wyniki badań rynku pracy przeprowadzonych w latach 90. wskazały, że wzrost płacy minimalnej o 10 proc. skutkował zwiększeniem poziomu bezrobocia o 3 pkt proc. Z tej perspektywy dobrym rozwiązaniem wydawałoby się obniżenie płacy minimalnej do poziomu, który nie hamowałby wzrostu zatrudnienia w branżach i województwach, w których wydajność pracy jest na niskim poziomie. Ustalanie jej poziomu powinno być wynikiem konsultacji organizacji pracodawców, pracowników i środowiska naukowego w ramach wojewódzkich rad dialogu społecznego.
OPZZ: Należy wprowadzić minimalną płacę godzinową w wysokości co najmniej 11-12 zł brutto. Minimalna płaca miesięczna powinna wynosić co najmniej 50 proc. średniego wynagrodzenia, czyli około 2 tys. zł brutto.
"Solidarność": Obecnie płaca minimalna mija się ze swoim celem. Kojarzy się z wynagrodzeniem, które zapewniałoby minimum egzystencji, a ciężko egzystować za 1750 zł brutto.
Wiele firm celowo zmienia umowy o pracę na pół etatu czy też na umowy cywilnoprawne, aby nie wypłacać choćby tej minimalnej. Każdy z nas powinien sam określić, co jest dla niego pensją minimalną, i mieć możliwość zarobienia swojego minimum. Jeśli już mamy podać jakąś kwotę, to owe minimum wyniosłoby 2 tys. zł netto.
Piotr Rogula: Do pewnego stopnia jestem za podniesieniem każdego wynagrodzenia, ale pod warunkiem że partycypować w tym na równi z przedsiębiorcami będzie państwo poprzez zmniejszenie kosztów pracy w Polsce.
Więcej czytaj jutro w "Wyborczej"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny