Czy ja bym coś komuś ukradł? Nie. To mnie też nikt nic nie ukradnie. A jeżeli, to widocznie wola Boga i wyniknie z tego coś dobrego. Poza tym nadmiar może ciążyć, lepiej mieć wolną przestrzeń. Podobnie jest z wiedzą. Po co wiedzieć wszystko? To, co trzeba, samo do mnie przyjdzie.

Maria Hawranek i Szymon Opryszek rozmawiają z Marcinem Kościelakiem, portrecistą, joginem i ascetą

Maria Hawranek, Szymon Opryszek: Łatwo cię znaleźć?

Marcin Kościelak: Wystarczy wejść na Gubałówkę, dojść do wieży telewizyjnej i stanąć twarzą w kierunku Tatr. Rozbiłem namiot pod czterema świerkami. A w ciągu dnia można mnie znaleźć w gospodzie.

Co jesz?

- Rano pięć do dziesięciu jabłek, suszone rodzynki, daktyle, miód. Do picia zielona herbata z pokrzywą, szałwią czy melisą. Dodaję soli, chili i pieprzu.

Solisz herbatę?

- Sól zbliża osmolarność wody do tej, którą ma płyn wewnątrzkomórkowy, i woda dłużej trzyma się w organizmie. Podobnie robią w Tybecie. Chili i pieprz, bo rano na Gubałówce bywa chłodno. O 15 zjadam płatki owsiane z kilkoma łyżkami oleju rzepakowego tłoczonego na zimno, pestkami dyni, otrębami i zarodkami pszennymi, zalane wrzątkiem.

Czemu służy taka dieta?

- Wszystko jest lekkostrawne, czyli większość tlenu zawartego we krwi jest dostępna dla procesów mentalnych, nie trawiennych. Dzięki temu mogę wejść na wysoki stan percepcji, mój rysunek jest dokładny.

Jak tu trafiłeś?

- Pewnej zimy miałem rysować po raz pierwszy w pewnym lokalu na Krupówkach. Namówił mnie kolega, który przebiera się za Janosika. Kiedy przyjechałem, lokal akurat zamykali. Wtedy on wymyślił, by spróbować na Gubałówce. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami.

Z pozornie negatywnego doświadczenia wynikło coś dobrego. To zawsze jest sygnał, by się przekierować na inne tory.

Kiedyś jechałem nad Jezioro Białe, w tłoku. W pewnym momencie mężczyzna z napisem "Angel" na koszulce westchnął i wysiadł. Po drodze wyjął mi portfel. W minutę złapałem stopa, a lekarki, które mnie podwiozły, powiedziały, że lepiej mi będzie nad jeziorem Zagłębocze. Nie było tam portrecisty, tego samego dnia zarobiłem tyle, ile straciłem. Natura sama wszystko wyrównuje.

 

Całą rozmowę czytaj jutro w "Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl