15 maja 1440 r., w niedzielę Zielonych Świątek, do kościoła parafialnego w Saint-Étienne-de-Mer-Morte w północno-zachodniej Francji pod koniec uroczystej mszy wdarli się zbrojni. Dowodził nimi Gilles de Rais, właściciel pobliskiego zamku Machecoul, który z mieczem w ręku wtargnął do prezbiterium i pochwycił księdza Jana Le Ferrona. Następnie żołdacy wywlekli tego ostatniego przed kościół, związali i wygrzmocili mu plecy kijami. Tak się składało, że nieszczęśnik był bratem Wilhelma Le Ferrona, któremu de Rais odprzedał warownię w Saint-Étienne-de-Mer-Morte, a następnie poczuł się oszukany. Dlatego postanowił wziąć na zakładnika brata swego kontrahenta, licząc na to, że prędzej czy później ten się ugnie. Przeliczył się srodze.
Ksiądz Le Ferron podlegał biskupowi Nantes i zarazem kanclerzowi Bretanii Janowi de Malestroit, który od miesięcy bacznie się przyglądał postępkom Gilles'a de Rais i słyszał o porwaniach dzieci oraz ich zabójstwach, do których miało dochodzić w zamku Machecoul. Pogłoski te były tak uporczywe, że biskup nakazał swoim ludziom wszcząć sekretne śledztwo, a po kilku miesiącach zyskał pewność, że zabójcą musi być de Rais. Jednak jeszcze przez pewien czas aresztowanie dzieciobójcy nie wchodziło w grę.
De Rais, który w 1440 r. liczył sobie 35 lat, uchodził za bohatera, a szczególnym męstwem wsławił się w walkach z Anglikami podczas wojny stuletniej. W 1429 r. stanął u boku Joanny d'Arc przeciwko najeźdźcom i ich burgundzkim sojusznikom, uczestniczył w oblężeniu Orleanu (wówczas został poważnie ranny) oraz w zwycięskiej bitwie pod Patay (18 czerwca 1429 r.), gdzie poprowadził do ataku ciężkozbrojną jazdę. Król Karol VII postanowił hojnie wynagrodzić szaleńczą odwagę Gilles'a de Rais i jako jednego z czterech możnowładców zaszczycił go zadaniem polegającym na przewiezieniu z opactwa Saint-Rémy świętej ampuły z olejem do namaszczania władców Francji. A 17 lipca 1429 r., czyli w dniu swej koronacji, przyznał mu tytuł marszałka. Wojna trwała jednak nadal i de Rais nie był w stanie pomóc Joannie d'Arc pojmanej przez Anglików, którzy w maju 1431 r. spalili ją na stosie.
Kiedy rok później zmarł dziadek Gilles'a de Rais, został on dziedzicem wielkiej fortuny i stopniowo zaczął się wycofywać z wojaczki. Majątek topniał dość szybko, ponieważ marszałek przeznaczał ogromne sumy na wystawiane w jego włościach spektakle teatralne (ukazujące m.in. jego rolę w oblężeniu Orleanu). W zachodniej Francji i Burgundii hojność Gilles'a de Rais stała się przysłowiowa: po przedstawieniach teatralnych urządzał on wystawne uczty dla wszystkich widzów (niezależnie od ich pochodzenia i stanu społecznego), a w przerwach między kolejnymi spektaklami nie było końca hulankom i zabawom. Wielu wielmożów starało się wpraszać na przyjęcia do pana marszałka.
Jednak już w 1434 r. pojawiły się złowrogie plotki, że w okolicach zamków Gilles'a de Rais znikają dzieci i - jak podejrzewano - sam marszałek morduje je w ukryciu.
Więcej czytaj jutro w magazynie "Ale Historia"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny