Pewnie na hasło ?himalaista? widzisz gościa, który walczy z żywiołem i z własną słabością. Wokół himalaizmu panuje ten zbędny mit heroizmu - że tam jest strasznie ciężko, wszyscy walczą o przetrwanie i obowiązkowo z nosa zwisa im sopel. Nie kupuję tego wizerunku. Nie idę w góry po to, żeby się zamęczyć do upadłego - mówi Bargiel.

Wszedłeś na szczyt Sziszapangmy, przypiąłeś narty i jako pierwszy Polak w historii zjechałeś na deskach z ośmiotysięcznika.

- Wchodziłem na Sziszapangmę osiem godzin, a zjazd trwał trzydzieści cztery minuty. Już na dole patrzyłem na ślady na śniegu i myślałem, że zaledwie chwilę wcześniej byłem na ośmiotysięczniku. Niesamowite uczucie. Tak było w październiku 2013 r.

Krzyczałeś z radości?

- Czy krzyczałem? Nie pamiętam, ale byłem szczęśliwy, miałem mnóstwo satysfakcji. Przede mną żaden Polak w Himalajach nie próbował wspinaczki z nartami. A ja chcę pokazać, że narty w ekstremalnych warunkach wysokogórskich bardzo się przydają i dają mnóstwo przyjemności. Sziszapangma była pierwszą taką próbą w ramach mojego autorskiego projektu "Hic Sunt Leones" (tam gdzie są lwy), co oznacza miejsca niezdobyte, nieznane. Zaplanowałem sobie zjazd na nartach z najwyższych szczytów Ziemi.

Radość i zabawa to dla ciebie niezbędne elementy skialpinizmu. Wyznaczasz nowe trendy w himalaizmie? Pokazujesz, że to radosny sport i fajna przygoda.

- A ty pewnie na hasło "himalaista" widzisz gościa, który walczy z żywiołem i z własną słabością? Wokół himalaizmu rzeczywiście panuje ten zbędny mit heroizmu - że tam jest strasznie ciężko, wszyscy walczą o przetrwanie i obowiązkowo z nosa zwisa im sopel. Większą część życia spędziłem w górach, byłem na wyprawach z himalaistami i nie kupuję tego wizerunku, tego mitu. Właśnie dlatego, że znam temat od podszewki, chcę przełamać to odium męki. Nie idę w góry po to, żeby się zamęczyć do upadłego. Jeśli masz odpowiedni trening i wydolność, to czerpiesz radość z przebywania wysoko w górach, z podejść, ze wspinaczki. Nie chodzi o to, żeby przejść kilka kroków i ciężko dysząc, podpierać się pięć minut na czekanie. Jak masz parę, to idziesz i już. Chcę się tym cieszyć. Od pierwszych wypraw w Himalaje zabierałam ze sobą narty.

 

Dofinansowanie w sporcie w Polsce właściwie nie istnieje, więc pracowałem, żeby zarobić na obozy, żeby móc trenować, rozwijać się. Najlepszym sposobem na szybki zarobek były prace wysokościowe - odśnieżałem dachy, malowałem kominy.

 

Andrzej Bargiel

Ale czytałam, że przy podejściu na Sziszapangmę brnąłeś przez śnieg, który sięgał ci po czubek głowy. To nie jest heroizm?

- Wiele zależy od warunków pogodowych. Czasami trzeba przebrnąć przez śnieg i tyle, powalczyć ze swoimi słabościami. Wysiłek staram się obrócić w żart, rozkładać racjonalnie siły. Sam atak na szczyt trwa jeden dzień. Ale wyprawa z reguły trwa miesiąc i wokół tego dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy - podróżowanie, poznawanie nowych kultur. To ma być przyjemny styl życia, a nie walka o życie. Oczywiście w górach bywa różnie, czasami wygrywa pogoda i trzeba odpuścić podejście. Zdarzyło mi się tak na Lhotse.

A kiedy tak idziesz sam, masz moment zawahania, zwątpienia?

- Nie. Odkąd pamiętam, mnóstwo czasu spędzałem sam w górach. Trenowałem narciarstwo wysokogórskie na poziomie wyczynowym. Lubię to, to mnie kręci. Góry to moja przestrzeń.

 

Całą rozmowę z Andrzejem Bargielem czytaj jutro w "Wysokich Obcasach"

 

Spotkanie z Andrzejem Bargielem w 2014 roku w Krakowie

Andrzej Bargiel - ur. w 1988 r. w Łętowni, polski narciarz wysokogórski (skialpinista), biegacz górski i himalaista. W 2010 r. w biegu górskim Elbrus Race ustanowił nowy rekord trasy 3 godz. 23 min i poprawił rekord trasy kazachskiego himalaisty Denisa Urubki, zdobywcy Korony Himalajów, o 32 min. W październiku 2013 roku jako pierwszy Polak w historii zjechał na nartach ze szczytu ośmiotysięcznika. Właśnie przygotowuje się do zdobycia Śnieżnej Pantery - pięciu siedmiotysięczników, które kiedyś znajdowały się w granicach ZSRR.

 

Zobacz też: Andrzej Bargiel - Walka o oddech