Nigdy się nie dowiemy, czy Belgowie, podporządkowując sobie Kongo, zabili 5 czy 15 mln ludzi.
Historycy podają obie te liczby. Autorem ludobójstwa był ich władca Leopold II, którego żołnierze tak ustawiali kilkoro Kongijczyków, by zabić ich jednym pociskiem, oszczędzając w ten sposób cenne naboje.
"Wolne Państwo Kongo", gigantyczna posiadłość o powierzchni 2 mln 300 tys. km kw., formalnie było prywatną własnością króla Belgów. Leopold założył je w 1877 r. i przez długie lata topił w Kongu swoją fortunę, stając parokrotnie na skraju bankructwa. W latach 90. XIX w. król zdecydowany był wydobyć z Konga jak największe zyski - rozwijający się na Zachodzie przemysł chemiczny i maszynowy potrzebował naturalnego kauczuku, a Kongo było jego źródłem.
Ludzie Leopolda II stworzyli na miejscu rozwinięty system pracy przymusowej. Czczony do dziś przez wielu Belgów król długo utrzymywał świat w przekonaniu, że podbicie Konga to przedsięwzięcie charytatywne, w którym szło o przyniesienie dzikim chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej. Gdy w styczniu 1905 r. w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej, dzisiejszej Namibii, wybuchł bunt ludu Herero, kajzer Wilhelm II nakazał "zmiażdżyć rebelię metodami prawymi czy nieprawymi". Misję wykonał generał Lothar von Trotha, którego żołnierze bezlitośnie mordowali Afrykanów, a tysiące zagłodzili, wypędzając ich na pustynię.
2 października 1905 r. ogłosił proklamację, w której stwierdzał: "Ja, wielki generał niemieckich żołnierzy, wysyłam ten list do ludu Herero. Herero nie są już uważani za poddanych niemieckich. (...) Herero muszą opuścić ten kraj. W przeciwnym razie zmuszę ich do tego karabinami. W granicach niemieckich każdy Herero, uzbrojony lub nie, posiadający bydło lub nie, zostanie zastrzelony. Nie przyjmę więcej żadnych kobiet czy dzieci. Odeślę ich z powrotem do ich ludu - inaczej rozkażę, żeby do nich strzelać". I podpisał się "Wielki Generał Potężnego Kajzera, von Trotha".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny