Agnieszka Pachciarz: Porozumienie Zielonogórskie to organizacja biznesowa i walczy o to, by uzyskać jak najwięcej. Minister zaproponował im na podstawową opiekę zdrowotną ponad miliard złotych więcej. Listę dodatkowych badań, jakie mieli zlecać, skrócił z ponad 20 do sześciu.
Nie rozumiem, dlaczego w tak korzystnych dla lekarzy warunkach nie udało się osiągnąć zgody. To świadczy o braku profesjonalizmu w trakcie tych negocjacji. Niepotrzebnie minister zaprosił do stołu podczas ostatniej tury byłego szefa PZ Marka Twardowskiego, który wysunął nowe postulaty. To szkolny błąd.
Obie strony poniosły porażkę. Rozmawiamy już nie o tym, co zrobić, by dobrze podzielić pieniądze na leczenie, i jak pomóc pacjentom, tylko o tym, kto kogo pokona w tym starciu.
- Nie ma żadnych podstaw prawnych do tego, by płacić lekarzom rodzinnym za pacjentów, którzy kiedyś zapisali się do nich, ale już od lat mieszkają za granicą i w Polsce nie płacą składek zdrowotnych, więc nie są ubezpieczeni. NIK wyraźnie to zaleciła. Jeszcze w 2013 r. chciałam to zrobić: z jednej strony zaprzestać płacenia za pacjentów, których nie ma w eWUŚ, czyli bazie ubezpieczonych, ale z drugiej - płacić lekarzom rodzinnym za świadczenia dodatkowe, m.in. dla dzieci czy bilanse czterdziestolatków. Tak by pacjenci mieli z tego realną korzyść. Tej zmianie przeciwny był jednak minister, choć akurat lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego byli wtedy gotowi się na nią zgodzić.
- Jest kilka błędów w tym systemie, jednak jego wady są wyolbrzymiane. Już jesienią ubiegłego roku udało się nam go w dużej mierze poprawić. Problemy z pacjentami, którzy są ubezpieczeni, a nie ma ich w eWUŚ, to rzadkie przypadki.
Cała rozmowa z Agnieszką Pachciarz - jutro w "Wyborczej"
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny