Nie dotrzymaliście żadnych obietnic zwykłym ludziom, ale FIFA - wszystkie. Dlaczego potraficie budować światowej klasy stadiony, których nikt nie będzie używał, a nie umiecie zapewnić przyzwoitej edukacji?

Z Christopherem Gaffneyem* rozmawiali w Rio de Janeiro Maria Hawranek i Szymon Opryszek

Maria Hawranek, Szymon Opryszek: Jak mundial wpływa na Brazylię?

Christopher Gaffney: Katastrofalnie.

Pod jakim względem?

- Trudno mi wymienić, pod jakim nie.

Taki z pana pesymista?

- Mój krytycyzm wynika z wieloletnich badań na temat tego, jak wielkie imprezy sportowe wpływają na życie społeczne, politykę, ekonomię i sport.

Mundial zwróci się Brazylijczykom?

- Z ekonomicznego punktu widzenia organizacja mistrzostw świata nie ma żadnego sensu. Dolar zysku za dolar inwestycji to nie jest dobry interes. Każdy ekonomista powie, że zysk powinien być trzy i pół lub cztery razy większy, by to się opłacało.

W ponad 6-milionowym Rio są tylko dwie linie metra, i to równoległe.

- Bo firmy autobusowe to mafia. W Rio żadna decyzja dotycząca planowania miasta nie zostanie podjęta bez konsultacji z przewoźnikiem. Dlatego transport wodny w Rio praktycznie nie istnieje, pociągi są fatalne, a metro transportuje ludzie praktycznie wzdłuż jednej linii.

Rząd chwali się, że dzięki mundialowi poprawiła się sytuacja w najbiedniejszych favelach.

- Pacyfikacja dotyczy przede wszystkim rejonów istotnych z punktu widzenia mistrzostw świata. Służy ochronie tych części miasta, które są najważniejsze dla inwestorów, mediów i turystów.

Wielu krytykuje represyjny sposób, w jaki się to odbywa.

- Funkcjonariusze BOPE [elitarnej jednostki policji] nie noszą nawet kajdanek. Pacyfikacja jest przeprowadzana według modelu okupacji Haiti w ramach misji ONZ i schematu organizacji Blackwater, która do dziś okupuje część Iraku, a także izraelskich sił obrony, M17 oraz Interpolu. Po zęby uzbrojeni policjanci traktują obywateli jak wrogów i mają do nich ciężką rękę. W favelach daleko od centrum Rio funkcjonariusze każdego dnia wciąż strzelają do dzieci.

Ale to nie mundial jest powodem tej wewnętrznej wojny.

- Owszem, ale niepotrzebnie jeszcze bardziej militaryzuje brazylijskie miasta. Stadiony, infrastrukturę, VIP-ów ochraniać będzie 170 tys. ludzi! Państwo masowo kupuje broń (głównie od austriackiego Glocka), choć wiadomo, że brazylijscy policjanci chętnie używają jej po godzinach pracy, a nawet sprzedają narkotykowym kartelom. Wielkie sportowe imprezy stymulują handel bronią w sposób niebywały - kupuje się drony, czołgi, kamery, roboty, armatki wodne, projektory, które rozpraszają tłumy wysokimi dźwiękami.

Sami mieszkańcy podkreślają, że w spacyfikowanych favelach żyje się spokojniej.

- Owszem, drastycznie spadła liczba zabójstw. Nie ma też nastolatków, którzy jeżdżą jak szaleni na motocyklach z bronią w ręku. Jest też większy dostęp do państwowego systemu sprawiedliwości. Z punktu widzenia właścicieli domów żyje się tu lepiej, bo mogą oni podnieść czynsze. Najemcy muszą jednak więcej wydać, a nie wszystkich na to stać.

Jak mundial wpływa na życie polityczne i społeczne? Czytajcie w sobotę w "Gazecie Wyborczej"

*Christopher Gaffney - doktor geografii, profesor wizytujący na Universidade Federal Fluminense w Rio de Janeiro, gdzie bada wpływ mundialu na Brazylię i wykłada na wydziale architektury i urbanistyki. Piłkarz roku 1997 na Tajwanie. W 2015 r. dołączy do grupy badawczej na Uniwersytecie w Zurychu, która porównuje planowanie i wpływ wielkich imprez sportowych na Brazylię i Rosję (która organizuje mundial w 2018 r).