Kanadyjczyk z gitarą nie wybiera się na emeryturę. Dlaczego miałby - jego koncerty to wciąż wielka frajda dla publiczności.

Karierę zaczął w latach 70., a gwiazdą został w latach 80., za sprawą płyty „Reckless", z której pochodzą takie hity jak „Run to You", „Summer of ’69" czy „Heaven".

W latach 90. nie było filmowej ballady, może poza „My Heart Will Go On" Celine Dion, w której nie maczał palców. „(Everything I Do) I Do It For You" z filmu „Robin Hood. Książę złodziei", „All For One" z „Trzech muszkieterów" czy „Have You Ever Really Loved a Woman?" z „Don Juan DeMarco" nie schodziły z list przebojów.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Numery Adamsa nie podobają mi się jakoś nadzwyczajnie, ale jego koncerty to zupełnie inna historia. Wspaniałe przeżycie, do zapamiętania na lata.
    @tymo
    A dziekuję za ten komentarz
    Mam podobnie z jego muzyką ale skoro napisałeś, że daje fajne koncerty .. to kupiłem bilety.
    Wierze na słowo
    już oceniałe(a)ś
    0
    0