Na "Beyond", szóstej solowej płycie Jakuba Józefa Orlińskiego, znajdziemy 34 smakowite pod względem muzycznym utwory z czasów Seicenta, włoskiego wieku XVII. Dużo tu niespodzianek.

Program płyty tworzy starannie dobraną i zestawioną mieszankę stylów i rejestrów emocjonalnych. Muzyczny przepych aż wylewa się z "Beyond".

Tym razem polski kontratenor sięgnął po dzieła kompozytorów Seicenta, włoskiego wieku XVII, którego granice wyznacza z początkiem stulecia Claudio Monteverdi, a z jego końcem - Giovanni Battista Vitali.

Osią nowego albumu jest twórczość jednego z zapomnianych kompozytorów tej epoki, neapolitańczyka Giovanniego Cesare Nettiego, ale - jak zawsze u Orlińskiego - nazwisk i utworów kompozytorów, dla których historia nie była łaskawa, jest więcej. Nie brakuje też pierwszych w historii nagrań wybranych dzieł (Vitali, Bernabei, Netti, Sartorio).

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Niesamowicie utalentowany artysta! Kolejna świetna płyta! Gratuluję! :-)
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    A w edycji de lux, dodatkowo utwór "Small town boy" poproszę ;-)
    już oceniałe(a)ś
    7
    2
    wielki talent
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Poziom i charakter wykonań Orlińskiego porównałabym do występu piątkowego ucznia na apelu szkolnym. Orliński śpiewa poprawnie, stara się bardzo, żeby było poprawnie, żeby wyciągnąć tam, gdzie trzeba itp. Ale to nie jest sztuka - to jest poprawne wykonanie. Ładne opakowanie pustki. Pustka bierze się z dwóch przyczyn. Po pierwsze, Orliński ma słaby głos, chociażby w porównaniu z Aphrodite Patoulidou, z którą śpiewał Stabat Mater - wypadł blado, nieciekawie, po prostu poprawnie odśpiewał swoje kawałki, podczas gdy utalentowana i obdarzona silną osobowością i świetnym głosem Aphrodite zachwyciła autentycznością i dramaturgią wyrazu. Na plus dla Orlińskiego - on nie zaprzecza, że ma słaby głos. Po drugie - Orliński wkłada ogromny wysiłek, żeby przekonać publiczność do swojej osoby: jest milusim chłopcem wobec publiczności, jednocześnie kupczy ciałem, negliżuje się na prawo i lewo. Tak wkupuje się w łaski publiczności. Publiczność chce takiego rozebranego sexy młodzieńca, jednocześnie miłego wobec wszystkich jak grzeczny chłopczyk dla cioci na imieninach. To chyba wynik wychowania. Takie osoby nie mają nic wartościowego do przekazania - tylko odtwarzają. W mediach społecznościowych Orliński lajkuje takie komentarze wyznawców: "Jesteś sexy!", "Jesteś hot", "Are you available?", "Jesteś piękny", banuje osoby, które mają uwagi krytyczne - i tak to się kręci. Ciekawy case dla osób zajmujących się zagadnieniem manipulacji i masowej kultury. Orliński wie, jak sprzedać podkolorowane historie - klapeczki, odrzucenie, fotki niedwuznacznie erotyczne w przekazie. Ja tylko mam nadzieję, że prawdziwi artyści nie pozazdroszczą mu tej "sławy" i nie będą się podlizywać i rozbierać dla popularności i pieniędzy
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    A ja uważam, że powinien ograniczyć się do muzyki religijnej, gdzie w istocie zastąpiłby alt chłopięcy, i to w kościelnej akustyce. Głosu operowego w porównaniu z paroma innymi to on nie ma, zbyt bliski mikrofon i krótki pogłos też wyjątkowo mu nie służą.
    już oceniałe(a)ś
    3
    6