Obchodzący właśnie 25. urodziny słowacki festiwal Pohoda jest jednym z najlepszych w regionie. Nie dlatego, że ma spektakularny program muzyczny - choć widziałem kilka fantastycznych koncertów - ale dlatego, że jest tu miejsce na zabawę i na rozmowę.

Mijam dużą scenę, kieruję się na przesmyk pomiędzy polem słoneczników a diabelskim młynem. Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Znajomy? Nie, obcy facet, Słowak.

– Uśmiechnij się – mówi. – Czemu się nie uśmiechasz?

Zamurowało mnie, nic mu nie odpowiedziałem, ale zacząłem nad tym dumać i już wiem. Nie uśmiechałem się, bo byłem zbyt krótko na Pohodzie. Trzeba było mnie, gościu, zobaczyć ostatniego dnia!

Ahoj, Slovakia! I fucking love you

Jakoś nigdy nie było mi z Pohodą po drodze, choć niedaleko (z Krakowa raptem pięć godzin autobusem) i niedrogo (albo inaczej – ceny podobne do festiwalowych w Polsce, niższe od zachodnioeuropejskich), a znajomi chwalili. Mieli rację. Będę tu wracał.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Imprezę odwiedziła Zuzana Caputová, prezydent Słowacji."
    Zaraz Pana zlinczują na Forum, za brak feminatywu.
    Prezydent Komorowski jak przyjeżdżal do Wisly na narty, też jeździł z innymi narciarzami, stal w kolejce, nie wchodził bocznym wejsciem na wyciąg.
    Ale i Pani Caputova i Pan Komorowski, to normalni ludzie.
    @andrzejg52
    Spał w zwyczajnym hoteliku, jadał w barach, generalnie był bardzo fajny, uśmiechnięty taki. Tylko za dużo klęczał i nie bardzo kumał rzeczywistość
    już oceniałe(a)ś
    1
    0