Mijam dużą scenę, kieruję się na przesmyk pomiędzy polem słoneczników a diabelskim młynem. Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Znajomy? Nie, obcy facet, Słowak.
– Uśmiechnij się – mówi. – Czemu się nie uśmiechasz?
Zamurowało mnie, nic mu nie odpowiedziałem, ale zacząłem nad tym dumać i już wiem. Nie uśmiechałem się, bo byłem zbyt krótko na Pohodzie. Trzeba było mnie, gościu, zobaczyć ostatniego dnia!
Jakoś nigdy nie było mi z Pohodą po drodze, choć niedaleko (z Krakowa raptem pięć godzin autobusem) i niedrogo (albo inaczej – ceny podobne do festiwalowych w Polsce, niższe od zachodnioeuropejskich), a znajomi chwalili. Mieli rację. Będę tu wracał.
Wszystkie komentarze
Zaraz Pana zlinczują na Forum, za brak feminatywu.
Prezydent Komorowski jak przyjeżdżal do Wisly na narty, też jeździł z innymi narciarzami, stal w kolejce, nie wchodził bocznym wejsciem na wyciąg.
Ale i Pani Caputova i Pan Komorowski, to normalni ludzie.
Spał w zwyczajnym hoteliku, jadał w barach, generalnie był bardzo fajny, uśmiechnięty taki. Tylko za dużo klęczał i nie bardzo kumał rzeczywistość