Mniej więcej dwadzieścia pięć minut jazdy na północ od granicy z Florydą, przy wjeździe na teren bazy wojskowej, gdzie poza nią znaleźć można niewiele więcej, stoi prosty ceglany dom obłożony drewnianymi panelami. Okna są otwarte, przed domem stoi srebrny pick-up.
Odosobniony, z zewnątrz niepozorny budynek pełen jest sprzętów zgromadzonych w ramach kreatywnego życia. Sterty kaset VHS („Skrawki", „Carrie", „Najlepszy mały burdelik w Teksasie"), stare telewizory, na których można je odtworzyć, przerażające lalki z nabazgranymi na twarzach tatuażami, zakurzone książki poświęcone religii i seksualności, żółknące stare fotografie, zwierzęce kości, ludzkie zęby oraz porozrzucane wszędzie ciuchy ze szmateksów. Jedynie szafa pełna powłóczystych koszul nocnych i biało-kremowych sukni w starym stylu sprawia wrażenie uporządkowanej.
Wszystkie komentarze