Slipknot spadli na scenę metalową jak grom z jasnego nieba. Ich wydany w 1999 r. debiut kojarzony był ze święcącym wówczas triumfy nu-metalem – choćby przez charakterystyczne brzmienie, gramofony oraz skandowane partie wokalne będące dalekim echem hip-hopu – ale kiedy zespół wchodził na pełne obroty, a robił to chętnie i często, brutalnością dorównywał death metalowi.
Nie da się jednak ukryć, że w karierze pomógł im dobrze wymyślony wizerunek. Dziewięciu chłopa na scenie, wszyscy we wściekle czerwonych, roboczych kombinezonach, ukryci za numerami (od 0 do 8) i upiornymi maskami. Coś jakby postacie z najgorszych koszmarów, które wydostały się na chwilę do realnego świata, by za pomocą baterii młotów pneumatycznych wyremontować chodnik pod twoim domem. W wersji scenicznej – trochę cyrk, trochę atak terrorystyczny, spektakl intensywny, zabawny i szokujący zarazem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Zwykły
Knot.