Afrykański rytuał zespolony z metalowo-industrialnym brzmieniem europejskiego undergroundu - kwintet Ifriqiyya Electrique, koncertowe objawienie ostatniego sezonu, wraca z nową płytą, "Laylet El Booree".

Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak wygląda niespokojny duch, polecam przyjrzeć się zdjęciu François R. Cambuzata, gitarzysty i lidera grupy Ifriqiyya Electrique. To muzyk z Francji, który podróżuje po całym świecie, szukając mocnych wrażeń w różnych personalnych (współpracował m.in. z Lydią Lunch i Eugene S. Robinsonem) i artystycznych konfiguracjach. Od jakiegoś czasu, nie tylko przy tym projekcie, towarzyszy mu Włoszka Gianna Greco, równie głodna nowych wyzwań.

Kilka lat temu zapędzili się do Tunezji, w okolice słonego jeziora Wielki Szott, jedynego takiego miejsca na Saharze. Tam natknęli się na rytuał Banga, który łączy islam z animizmem o afrykańskim rodowodzie. Nazywają to adorcyzmem, czyli odwrotnością egzorcyzmu. Chodzi o przyzywanie – oczywiście tańcem i śpiewem – ducha i przyjmowanie go w ludzkie ciało zamiast wypędzania. Kiedy już para z Europy zaskarbiła sobie zaufanie lokalnej społeczności, pozwolono im nie tylko wziąć udział w obrzędzie, ale również wszystko zarejestrować. Tak narodziła się grupa Ifriqiyya Electrique:

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze