Grupa posła A. Macierewicza przedstawiła 10 kwietnia ponad 50-stronicowy dokument prezentujący sformułowane przez nią hipotezy nt. przyczyn katastrofy. W ich przekonaniu "(...) stanowią one logiczny łańcuch przesłanek wskazujących kto, dlaczego i jak zabił prezydenta Kaczyńskiego i polską elitę państwową w katastrofie smoleńskiej (...)". Niestety, po pięciu latach działalności Zespołu Parlamentarnego A. Macierewicza wyniki jego prac ograniczają się do hipotez, które nie są poparte rzeczywistym materiałem dowodowym. Przeczą one zarówno ustaleniom przyczyn katastrofy dokonanym przez 34 specjalistów Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. Komisji Millera), jak i ustaleniom 22 biegłych Prokuratury. Przedstawione przyczyny wypadku obu tych państwowych instytucji są ze sobą zbieżne.
Jako zespół powołany do wyjaśniania przyczyn i okoliczności smoleńskiej tragedii, czujemy się w obowiązku skomentować najważniejsze z hipotez prezentowanych przez grupę A. Macierewicza. Szczegółowy opis wypadku wraz z materiały dowodowym, na który się powołujemy, znajduje się w Raporcie końcowym państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego , zwanej Komisja Millera, opublikowanym w lipcu 2011 roku.
Hipoteza Macierewicza: Prawdopodobną przyczyną katastrofy Tu-154M była seria wybuchów. W raporcie jest mowa o eksplozjach na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce. "Jeszcze przed pierwszym uderzeniem w ziemię nastąpiła potężna eksplozja w kadłubie samolotu, która zniszczyła jego strukturę (oderwała tylną część kadłuba wraz z silnikami, wywinęła burty) oraz zabiła większość pasażerów. Końcowym etapem katastrofy był wybuch w prezydenckiej salonce już po uderzeniu samolotu w ziemię".
Materiał dowodowy świadczy o tym, że samolot nie został zniszczony przez wybuch. Szczątki nie noszą śladów eksplozji, dźwięk wybuchu nie został też zapisany przez rejestrator rozmów, a taki dźwięk był rejestrowany we wszystkich znanych przypadkach eksplozji w locie (np. Pan Am 103 nad Lockerbie czy TWA 800). Rejestratory parametrów lotu nie zarejestrowały skoku ciśnienia różnicowego, który byłby dowodem na wystąpienie fali ciśnieniowej. Przed miejscem pierwszego kontaktu z przeszkodami terenowymi (drzewami) nie było żadnych szczątków samolotu. Przed punktem zderzenia samolotu z gruntem nie było szczątków z wnętrza kadłuba, które zostałyby wyrzucone w razie wybuchu. Rozrzut fragmentów samolotu na miejscu zderzenia z ziemią nie przekraczał 1,4 rozpiętości skrzydeł i 3,5 długości samolotu i był typowy dla tego typu kolizji z terenem.
Na urwanej końcówce skrzydła brak śladów wybuchu, w szczególności charakterystycznych osmaleń. Gdyby skrzydło zostało zniszczone przez wybuch, doszłoby także do eksplozji i pożaru znajdującego się w nim paliwa - nic takiego nie miało miejsca. Deformacje miejsca odcięcia końcówki są charakterystyczne dla zderzenia z przeszkodą, którego potwierdzeniem są elementy skrzydła wbite w pień brzozy i kawałki drewna brzozy wbite w skrzydło.
Hipoteza Macierewicza: Zgodnie z dokumentem eksplozja rozrzuciła części salonki "z wyraźnymi śladami działania wysokiej temperatury i ciśnienia" w promieniu 30 metrów, prostopadle do kierunku uderzenia. Według grupy Macierewicza hipotezę zniszczenia samolotu przez serię eksplozji potwierdzają: rozpad samolotu na ogromną liczbę szczątków znalezionych na wrakowisku jak również przed nim, zapis w FMS o całkowitym zaniku zasilania elektrycznego w powietrzu na wysokości 15 metrów, zarejestrowane w czarnych skrzynkach gwałtowne zmiany przyspieszenia pionowego i przechylenia, obecność na szczątkach śladów materiałów wybuchowych.
Powyższe stwierdzenia są rażąco sprzeczne z materiałem dowodowym. Szczątki samolotu nie noszą śladów działania wysokiego ciśnienia, zaś ślady działania wysokiej temperatury pokrywają się z zasięgiem pożaru na miejscu wypadku. Gdyby kadłub został rozerwany przez wybuch, rozrzut szczątków byłby znacznie większy, niż 30 m . Zapis rejestratora rozmów oraz zapisane przez system FMS ostatnie współrzędne odbiornika GPS potwierdzają jednoznacznie, że zasilanie elektryczne zanikło w momencie uderzenia samolotu o ziemię - każdy może to sprawdzić, wpisując owe współrzędne w pole wyszukiwania Google Earth . Ekspertyzy przeprowadzone przez Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii oraz Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji nie stwierdziły obecności śladów materiałów wybuchowych.
Wybuchów nie było!
Nie ma jakichkolwiek śladów w zapisie rejestratorów lotu, takich jak skok ciśnienia różnicowego lub odgłosów wybuchu/wybuchów na zapisie rejestratora dźwięków w kabinie. Wrak samolotu Tu-154M analizowali bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku wojskowi specjaliści (członkowie Komisji Millera), którzy niejednokrotnie mieli okazję badać wypadki związane z działaniem materiałów wybuchowych. Nie mieli oni wątpliwości, że wybuchu/wybuchów nie było.
O braku eksplozji świadczą:
1. Brak charakterystycznych śladów wybuchu, takich jak osmalenia i nadtopienia, na szczątkach samolotu. Przy eksplozji materiałów wybuchowych powstają gazy o temperaturze sięgającej 3000 stopni Celsjusza, które powodują osmalenia i nadtopienia powierzchni znajdujących się w ich zasięgu. Tego rodzaju śladów nie stwierdzono na żadnych szczątkach samolotu Tu-154M i jego wyposażenia, ani na ciałach ofiar i należących do nich przedmiotach. Stwierdzone ślady działania wysokiej temperatury i okopcenia zostały spowodowane przez powstały po katastrofie pożar i mają zupełnie inny charakter, niż powstające w efekcie wybuchu.
2. Brak śladów mechanicznego działania fali uderzeniowej czy wzrostu ciśnienia na szczątkach samolotu. Oderwana końcówka skrzydła nie nosi śladów spowodowanego wybuchem rozdęcia, zaś poszarpanie miejsca urwania końcówki jest charakterystyczne dla skutków zderzenia z przeszkodą.
3. Krawędzie części kadłuba są powyginane zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz, co świadczy o tym, że ich deformacja nie jest efektem wybuchu, a zderzeń z przeszkodami terenowymi.
4. Brak pionowego wygięcia elementów podłogi kabiny, które powstałoby w przypadku wybuchu. Dowodem na to są oględziny szczątków samolotu przeprowadzone przez specjalistów z Komisji Millera pracujących na miejscu wypadku. Ich wyniki są udokumentowane np. na stronie faktysmolensk.gov.pl w galerii zdjęć wykonanych przez polskich specjalistów na miejscu wypadku.
5. Wzdłuż toru lotu samolotu aż do punktu jego zderzenia z ziemią nie było szczątków pochodzących z wnętrza kadłuba, co świadczy o tym, że do zderzenia z ziemią kadłub maszyny był cały i wyklucza możliwość rozerwania go w powietrzu przez eksplozję. Rozpad kadłuba w efekcie zderzenia z gruntem, którego efektem była utrata zasilania, potwierdzają również odczytane w laboratorium Universal Avionics (USA) z pamięci FMS odczyty pozycji wg GPS, odpowiadające punktowi pierwszego kontaktu samolotu z ziemią ( załącznik 4.9.5 do Protokołu KBWLLP).
6. Pracujące aż do zderzenia z ziemią rejestratory rozmów i parametrów lotu Tu-154M 101 nie odnotowały objawów eksplozji takich jak wzrost ciśnienia w kabinie czy dźwięk, który musiałby towarzyszyć wybuchowi. Podczas badania katastrofy lotu TWA 800 (spowodowanej wybuchem oparów paliwa w zbiorniku) stwierdzono , że we wszystkich wypadkach związanych z wybuchem na pokładzie samolotu lub w jego bezpośredniej bliskości, odgłos eksplozji zawsze był zarejestrowany przez rejestrator rozmów jako ostatni, bardzo krótki dźwięk, poprzedzający koniec zapisów w efekcie utraty zasilania. Rejestratory Tu-154M 101 zapisały cały przebieg zdarzenia aż do kolizji z gruntem.
7. Przeprowadzone badania obrażeń ofiar wykluczyły możliwość ich powstania w wyniku wybuchu. Np. w komunikacie Naczelnej Prokuratury Wojskowej z dnia 22.12.2011 czytamy "Wnioski biegłych pozwalają na jednoznaczne wykluczenie, że mechanizm powstania obrażeń ciała [...] miał związek z działaniem materiałów pirotechnicznych, wysokiej temperatury lub tym podobnych czynników".
8. Zarówno świadkowie oczekujący na lotnisku w Smoleńsku jak i znajdujący się na trasie przelotu samolotu od bliższej radiolatarni do lotniska zgodnie zeznali, że nie słyszeli odgłosu wybuchu przed zderzeniem z przeszkodami terenowymi. Świadkowie (w tym zeznający dla Prokuratury pilot Jaka 40 Artur Wosztyl ) opisują dźwięk silników pracujących na zwiększonej mocy, a następnie hałasy towarzyszące zderzeniom samolotu z przeszkodami terenowymi i destrukcji samolotu.
9. Dowody rzeczowe - zapisy rejestratorów oraz charakter uszkodzeń drzew wzdłuż trajektorii samolotu - świadczą jednoznacznie, że przyczyną katastrofy Tu-154M 101 w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, którego efektem było zderzenie z przeszkodami terenowymi w locie sterowanym i uszkodzenie samolotu prowadzące do utraty sterowności, a w konsekwencji zderzenie z ziemią w pozycji odwróconej przy prędkości ponad 260 km/h i jego całkowita destrukcja.
Sprawozdanie z badań przeprowadzonych przez Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii Nr CH1/17/2010, pkt 12 b : "w analizowanych próbkach nie stwierdzono obecności materiałów wybuchowych, takich jak: dinitrotoluenu, nitroglikolu, nitrogliceryny, trinitrotoluenu, heksogenu, oktogenu oraz pentrytu". (załącznik 4.9.1 do Protokołu KBWLLP)
Opinia fizykochemiczna CLKP E-che-90/12 , s. 71/217: "Na podstawie przeprowadzonych badań chemicznych stwierdzono, że (...) nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych (trotylu, heksogenu, oktogenu, nitrogliceryny, pentrytu, tetrylu, dinitrobenzenu, izomerów dinitrotoluenu) oraz substancji będących produktami ich degradacji (trinitrobenzenu, izomerów aminonitrotoluenu i aminodinitrotoluenu). (...) Szczątki samolotu Tu-154M nr 101 nie nie noszą śladów wskazujących na działanie wybuchu punktowego pochodzącego od skondensowanych materiałów wybuchowych w strefach kruszącej i bliskiego oddziaływania. Natomiast uszkodzenia mechaniczne charakterystyczne dla burzącej strefy wybuchu nie są możliwe do oceny ze względu na zbyt duże podobieństwo do uszkodzeń mechanicznych wywołanych uderzeniem samolotu o ziemię. (...) Wąski obszar miejsca upadku, rozłożenie rozbitych szczątków samolotu Tu-154M nr 101 i ciał ofiar katastrofy oraz ich wygląd nie noszą cech charakterystycznych dla wybuchu przestrzennego, to znaczy działania mieszanin paliwowo-powietrznych lub pyłowo-powietrznych, mogącego mieć miejsce w kadłubie samolotu."
Hipoteza Macierewicza: "Oryginalne dane wskazują, że samolot został intencjonalnie skierowany poza prawidłową strefę lądowania, kolejne potwierdzenia błędnego kursu oraz ścieżki schodzenia samolotu przed katastrofą, dostarczane przez rosyjską kontrolę ruchu lotniczego Siewiernyj, zostały ukryte poprzez zmianę zapisu transkrypcji z CVR"
Odsłuchy zawartości rejestratorów rozmów z samolotów Tu-154M nr 101 i Jak-40 oraz rejestratorów z lotniska w Smoleńsku przeczą tej tezie. W czasie podejścia rosyjscy kontrolerzy nie wydali jakiejkolwiek komendy nakazującej zmianę kursu lub wysokości z wyjątkiem poleceń "Horyzont, 101" i "Odejście na drugi krąg". Nie wydali też zgody na zniżanie samolotu poniżej 100 m względem poziomu pasa ani na lądowanie. Załoga zignorowała polecenia kontrolerów. Świadczą o tym zapisy rejestratora rozmów w kabinie pilotów Tu-154M, przebadane przez ABW, CLKP , krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. Sehna oraz biegłych Prokuratury, analizowane przez IES zapisy magnetofonów na lotnisku w Smoleńsku oraz zapis rejestratora rozmów w kokpicie samolotu Jak-40 .
Hipoteza Macierewicza: W momencie katastrofy samolot już wzbijał się w powietrze i z pewnością przeleciał ponad brzozą
Dowody rzeczowe świadczą o tym, że choć w chwili zderzenia z przeszkodami terenowymi samolot rozpoczął już wznoszenie, jednak znajdował się na wysokości zaledwie 6,2 m nad wznoszącym się terenem (wysokość wg radiowysokościomierza) w odległości ponad 1 km przed pasem - czyli w miejscu, gdzie powinien znajdować się na wysokości 100 m (lub 55 m w przypadku lądowania). Jednocześnie dowody rzeczowe jednoznacznie potwierdzają fakt zderzeń z kolejnymi drzewami. Zapisy rejestratorów parametrów lotu i dźwięku w kabinie, zdjęcia kolejno łamanych drzew, przebadane przez polskich biegłych elementy samolotu wbite w złamaną brzozę, fragmenty drewna w urwanym skrzydle oraz zeznania świadków potwierdzają jednoznacznie, że brzoza złamała się po uderzeniu skrzydłem samolotu Tu-154M, a utrata końcówki skrzydła nastąpiła w wyniku uderzenia w brzozę. Połamane drzewa, w tym brzozę, widać również na filmach nakręconych przez operatorów polskich telewizji tuż po wypadku, zebranych m.in. w filmie dokumentalnym "10.04.10 Na własne oczy".
Hipoteza Macierewicza: "Powszechnie znanych jest pięć różnych kopii zapisów CVR (dostarczonych przez Rosjan) z różnym czasem trwania nagrań. Z pięciu rejestratorów pokładowych zainstalowanych w samolocie jednego nie odnaleziono, a dane z dwóch innych (połączonych równolegle) są niezgodne; oryginalne urządzenia pozostają w dyspozycji rosyjskich śledczych. Kopie nagrań dostarczone stronie polskiej były niepełne lub tak złej jakości, że to czyniło je bezużytecznymi dla dochodzenia" - czytamy w raporcie.
Zarówno Komisja, jak i Prokuratura korzystały z kopii zawartości rejestratora rozmów w kabinie (CVR) wykonanych w Moskwie przez polskich specjalistów. Wykonane kopie zostały poddane szczegółowym analizom, a na podstawie znaczników czasowych w kanale czwartym ich długość została określona na 38 minut i 14 sekund. Wszystkie stenogramy wykonane w oparciu o te kopie pokrywają się w zakresie koniecznym do stwierdzenia przyczyny wypadku, a oryginalność zapisu na nośniku CVR potwierdziły badania przeprowadzone przez specjalistów krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna. Zawartość trzech (nie dwóch, trzech: MŁP-14, KBN-1-1, ATM QAR) rejestratorów parametrów lotu jest spójna i jednoznacznie potwierdza przebieg i przyczynę wypadku. Rejestrator eksploatacyjny K3-63, który nie został odnaleziony, zapisywał w prymitywny sposób jedynie trzy spośród kilkudziesięciu parametrów zapisanych przez pozostałe rejestratory. Zapisy rejestratorów potwierdza również zawartość pamięci komputera pokładowego FMS i systemu TAWS, odczytana w laboratoriach producenta - firmy Universal Avionics - w USA.
Antoni Macierewicz przekracza wszelkie granice prawdy i przyzwoitości. To polityk, który cynicznie wykorzystuje tragedię narodową w interesie swojej partii politycznej. Od pięciu lat podczas swoich licznych konferencji dotyczących katastrofy smoleńskiej Macierewicz kłamie. Wbrew temu, co twierdzi, nie przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wzajemnie sprzeczne, hipotezy. Tak jest i w tym przypadku. Zamiast dowodów, grupa Macierewicza przedstawia sfałszowane zdjęcia oraz nieznanego pochodzenia materiały, dokumenty i informacje, które, wielokrotnie okazywały się celowo stosowanym blefem. W wielu tych przypadkach sprawą powinna zainteresować się Prokuratura. Żaden z tzw. ekspertów posła A. Macierewicza nie był na miejscu wypadku w Smoleńsku, nie badał wraku ani kluczowych dowodów niezbędnych do właściwego odwzorowania przebiegu lotu, jakimi są zapisy rejestratorów. Żaden z nich nie zajmuje się badaniem wypadków lotniczych. Zestawienie pracy zespołu polityka z pracą 34 specjalistów od badania wypadków lotniczych z Komisji Millera oraz 22 biegłych Prokuratury jest kuriozalne. Przypomnijmy, że obie te państwowe instytucje są zgodne co do przyczyny katastrofy, którą było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Tekst z dnia 17.04.2015
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze