Powiedzieć, że całe życie przygotowywał się do roli Donalda Trumpa, to przesada? Niekoniecznie.

Wyciąga z kieszeni telefon. Szuka folderu, w którym ma 130 wideo ukazujących różne zachowania Donalda Trumpa.

Zdjęcia i nagrania pokazują momenty z życia byłego prezydenta od lat 70. Sebastian Stan analizował je tygodniami. Wyciągał najdrobniejsze gesty.

Nawet teraz, wiele miesięcy po zakończeniu zdjęć do „Wybrańca", Stan łapie się na tym, że zaczyna gestykulować jak Trump.

Za każdym razem, gdy opowiadał o tym filmie znajomym, zapadała cisza, a potem słyszał: „Po co nam kolejny Trump? Zrazisz do siebie połowę kraju". Tylko mama wyglądała na względnie zadowoloną: „Przynajmniej się ogolisz". 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Chcę zobaczyć ten film, bo z tekstu wynika, że zarówno dla scenarzysty i reżysera, jak i odtwórcy głównej roli biografia Trumpa jest tylko punktem wyjścia by spróbować opowiedzieć o czymś znacznie ważniejszym niż tylko historia egomaniakalnego typa, któremu udaje się przedostać na szczyty władzy.

    Trump nie wziął się bowiem znikąd, on sam byłby figurą bez znaczenia, gdyby nie był ucieleśnieniem elementarnych (fałszywych) wyobrażeń składających się na „american dream” i gdyby nie wpływ toksycznej amerykańskiej popkultury na to kim się stał starając się sprostać jej wzorcom.

    Ileż różnych, pozornie odległych, a układających się w spójny schemat wątków tej transgresyjnej opowieści o krainie nieograniczonych możliwości pozwalającej urzeczywistniać wszelkie (także najbardziej wynaturzone) fantazje wręcz zapowiadało jego przyjście. Tak, właśnie „przyjście” - ta mesjańska terminologia nie jest przypadkowa. I nie powinno ani trochę dziwić, że ma on aż tylu wiernych zwolenników - nie tylko w „pasie biblijnym”. Trump jest kompilacją tandetnych, komiksowych wyobrażeń o sacrum i profanum przenikających się nawzajem tak szczelnie, że nie sposób ich rozdzielić.

    Jestem bardzo ciekaw jak dalece twórcom filmu udało się spełnić ten zamysł. Jeśli tylko choć w części, to ten film - gdy Trump będzie już tylko wspomnieniem - może pozostać w historii kinematografii nie tylko jako swego rodzaju sequel „Obywatela Kane’a”, ale uniwersalna opowieść o tym, że mit (każdy mit) utkany jest z kłamstw, którymi większość karmi się tak długo i pożera je tak łapczywie, tak nimi obrasta, że nie jest w stanie wydostać się z pomieszczenia, w którym oglądało ten „neverending reality show”…

    W tym śnie uczestniczymy chcąc nie chcąc wszyscy, bo kultura amerykańska jest globalnie dominująca. Może pora się wreszcie obudzić?
    @proprius
    Z ust mi pan to wyjąłeś!
    ;-)
    już oceniałe(a)ś
    10
    1
    @proprius
    Aha, jeszcze jedna uwaga, trochę może „out of blue”. Z pewnej perspektywy (moim zdaniem właściwej) Chiny i Rosja są obecnie tylko zbuntowanymi, aspirującymi prowincjami imperium, karykaturalnym odbiciem dążeń jego centrum, którymi przesiąknęły niemal całkowicie i które są w stanie jedynie prymitywnie imitować, nie mając nic własnego do zaoferowania. Gdyby udało im się (brrr…) wygrać, mielibyśmy do czynienia z niewyobrażalnie zwielokrotnionym koszmarem, w porównaniu do świata jaki znamy, choć koszmarem tej samej proweniencji.
    Casus Trumpa oraz jego respekt dla Putina i Xi, wynikający z poczucia powinowactwa, zdaje się potwierdzać tę tezę.
    Na szczęście, nic nie jest przesądzone. Już 5 listopada, tuż po Halloween, inwazja upiorów może się przynajmniej oddalić :-)
    już oceniałe(a)ś
    13
    1
    To jak z elektoratem PiS. Nie chcą dowiedzieć się czegoś o sobie, wiec idą w zaparte i nadal popierają PiS.
    już oceniałe(a)ś
    26
    1
    Nie Ivanka, tylko Ivana Trump. Panie miały tak samo na imię, ale publiczne rozróżniane są jako Ivana (matka) i Ivanka (córka).

    Chyba ze sugerujecie, że Donald w 1990 r. rozwodził się z własną córką.
    @Anzad
    Dokładnie. Sam Trump w wywiadzie z Howardem Sternem sugerował, że gdyby nie była jego córką to chętnie by ją puknął. Ciekawe czy na wyspie Epsteina wziął do alkowy jakąś dziunię look alike ;) ? Stawiam $ przeciwko orzechom, że tak.
    już oceniałe(a)ś
    15
    0
    Teraz kolej na film o Dudzie. Roboczy tytuł: "Długopis".
    już oceniałe(a)ś
    12
    1
    A kiedy film o prezesie i kto to mógłby się w niego wcielić?
    @jle_ffm1
    Opania.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Sebastian Stan nie podobał mi się w roli Tommego w serialu „ Pat i Tommy” . Stroił miny , grał sztucznie i nie pasował fizycznie do roli. Natomiast Lilly James była świetna . Do roli Trumpa fizycznie pasuje bardzo dobrze . Chętnie zobaczę film .
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Chętnie zobacze, nawet tylko dla duetu aktorskiego, z trailera wygląda to świetnie
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Huzia na Józia.
    Podobny film można byłoby nakręcić o karierze Harris, czemu Trump o tym nie pomyslał.
    Związek przeciętnej urzędniczki ze 31 lat starszym politykiem dużego wymiaru, na dodatek żonatym.
    @Tytka
    Bredzisz imbecylu!
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @Tytka
    @hardy ma rację: bredzisz imbecylu!
    już oceniałe(a)ś
    0
    0