Mówi, że całe życie gra faceta. Może i ma rację, ale za to robi to po mistrzowsku.

Wielkie oczy, które wydają się za duże w drobnej twarzy, ochrypły głos nałogowej palaczki i naturalna nonszalancja, jaką uzyskać można jedynie wieloletnią szarpaniną z Hollywood. 

Mówi, że "równie dobrze mogłaby nie żyć". I ma rację. Natasha Lyonne dwadzieścia lat temu wylądowała w szpitalu na Manhattanie z wirusowym zapaleniem wątroby typu C, infekcją serca i zapadniętym płucem. Przechodziła właśnie terapię metadonową dla heroinistów, którzy chcą zerwać z nałogiem.

Natasha Lyonne: traumy z historii

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    A mnie się strasznie podobał "Poker Face".
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    Czekam na trzeci sezon "Russian Doll".
    @roman_j
    Biorąc pod uwagę, jakim nieporozumieniem był drugi, może jednak lepiej nie.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    "Poker Face" jest świetny, bardzo czekam na drugi. Pierwszy sezon "Russian Doll" ciekawy (bez drugiego można się obejść).
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Na dłuższą metę ( 45 min. odcinka) jej głos jest nie do wytrzymania. A aktorsko? Chyba wybiera role, artykuł tylko potwierdza tę tezę, które pozwalają się aktorsko niespecjalnie zmęczyć.
    już oceniałe(a)ś
    8
    18