Wiadomo, z takim tytułem lepiej, by ta książka rzeczywiście była arcydziełem. W przeciwnym razie autora, w największych światowych mediach, rozdziobią kruki i wrony.
Debiut powieściowy Toma Hanksa - nazywanego najmilszym aktorem w Hollywood - to cegła: 500 stron w formacie większym niż typowy, druk raczej mniejszy niż większy, zdania czasem zdają się ściśnięte jak statyści w kolejce na casting. Nie warto się jednak zniechęcać. To jedna z zabawniejszych rzeczy, jakie przeczytacie w tym roku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Tytuł i wstęp są kompletnie pomylone. Ale to może być wątpliwa zasługa zespołu od redagowania strony; nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, gdy kliknięcia są przedkładane ponad sens.
"Arcydzieło" to wygłup literacki - moim zdaniem, oraz zmarnowany temat opisu kulis realizacji filmu (lepiej gdyby Hanks opisał własne doświadczenia z któregoś z filmów, byłoby to znacznie ciekawsze). Kto chce niech się przedziera przez 500 stron tego zakalca.
Przeczytaj może coś poza tytułem i wstępem.