Wielokrotnie otarli się o śmierć. Nigdy jednak nie porzucili pasji. "Życie z wulkanologiem nie jest proste. Pełne wybuchów" - powtarzał Maurice.

Monumentalna góra o zachodzie słońca. Niebo rozświetla tryskająca z przepaści lawa. Dookoła spadają kilkukilogramowe skały zwane bombami wulkanicznymi. Na horyzoncie dostrzegamy dwie postacie w przedziwnych, srebrzystych kombinezonach. Wyglądają jak bohaterowie "Odysei kosmicznej" lub innego filmu sci-fi. Uciekają, wykonując niezdarne ruchy, przed lecącymi z nieba kamieniami. Ich uniki przypominają taniec szaleńców igrających z nieokiełznanym żywiołem.

"Wulkan miłości" - historia Katii i Maurice'a Krafftów

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    > Najbardziej bali się śmierci partnera. Byli przerażeni myślą, że drugiemu może
    > stać się krzywda.

    Zatem ich Bóg (Wulkan) ich wysłuchał, zabijając oboje jednocześnie...
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    świetny film, warto obejrzeć
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    <<< Wulkanologia była wówczas młodą dziedziną. >>>

    W 1968...???
    @kapitan.kirk
    oczekujesz odpowiedzi czy oklaskow?
    już oceniałe(a)ś
    2
    1