– Najlepszy chirurg i superbohater, ale dziewczyna ci uciekła – usłyszy Stephen Strange. Właśnie siedzi w kościelnej ławie na ślubie Christine, swojej dawnej miłości.
Nie zostanie jednak do końca. Cóż, obowiązki wzywają. Na oczach weselnych gości Strange rozprawia się z wielką, jednooką ośmiornicą pustoszącą ulice Nowego Jorku. Z macek potwora ratuje nastolatkę, którą gdzieś już widział. No jasne, we śnie!
America Chavez przekonuje, że to wcale nie był sen. Wszystko wydarzyło się naprawdę w jednym z równoległych światów. Dziewczyna ma moc podróżowania między wymiarami. Problem w tym, że ktoś próbuje jej tę moc brutalnie odebrać. America przedstawi Strange’owi przy pizzy podstawowe zasady multiwersum, z którym on ma, cóż, nie najlepsze doświadczenia po „Spider-Man: Bez drogi do domu". Strange zrewanżuje się wyjaśnieniem, kim jest Spider-Man. Wyobraźcie sobie, że w świecie Americi nikt taki nie istnieje. Za to tamtejszy doktor Strange nosi włosy spięte w kucyk.
Wszystkie komentarze
Bardziej 9-15
To na avengers infinity war większość widowni była sporo ode mnie starsza (miałem wtedy 21 lat). Nieraz ponad dwukrotnie.
Bycie dorosłym nie oznacza bycia zgredem. Przyjemność z komiksowych historii (rysowanych przesadzoną, komiksową kreską) można mieć w każdym wieku.
tylko że te historie są po prostu strasznie głupie
Tu nie chodzi o komiksowość. Tu chodzi o jakość, cały doktor Strange'a to są efekty specjalne z efektami specjalnymi. Scenarzyści w MCU, czy generalnie u Disney'a wywiesili białą flagę. I to nie tylko przez ograniczanie się PG-13.
Super efekty specjalne a la avatar działają raz, może dwa razy. Ale jak i tam poza nimi nie ma głębszej treści, marni przeciwnicy nie są wyzwaniem, a motywację ich i bohaterów są nad wyraz płytki.
To się przejdź na salę kinową kiedyś.
Superman to boomer.
1 też ok