Co oglądać i czytać, czego słuchać? Podpowiadamy i inspirujemy. Zapisz się na nasz kulturalny newsletter.
Podobno scenariusz tej historii zrodził się w głowie Richarda Williamsa, kiedy zobaczył w telewizji, ile Virginia Ruzici zarobiła za zwycięstwo we French Open w 1978 r. Powiedział Oracene, że muszą mieć jeszcze dwójkę dzieci (wychowywali już trzy jej córki z pierwszego małżeństwa), i wziął się do opracowywania planu ich mistrzowskiej kariery. Tenisa uczył się z kaset VHS i podręczników.
Wszystkie komentarze
A pod spodem jest nawóz: 99.9% takich rodzin, gdzie nic nie wyszło, nie ma kasy, pozostała nienawiść dzieci to taty wariata i frustracja taty*
* nie dotyczy Daniela Passenta i Agaty ;-)
Spora część z tych 99.9% nieudanych sportowców sprawdzić się jednak w czymś innym. Takie dzieci nauczyły się...ciężkiej pracy.
...ale też do szkoły za bardzo nie chodziły...
Natomiast faktycznie - mogą sobie żyć i zarabiać jako instruktorzy tenisa. Plus biznes, ale to już inna bajka.
Zawsze jest pytanie w jakim stopniu coś jest indywidualnym osiągnięciem (mam na myśli siostry) a w jakim skutkiem stworzenia odpowiednich warunków.
W alternatywnej historii w wieku 15 lat urodziły by dzieci jakimś nieznanym im członkom pobliskiego gangu i tyle.
w Polsce urodziłyby z przymusu Kościołowi i prawicowemu oszołomstwu, idąc twoim idiotycznym tokiem rozumowania.
Serena - co Wilma? Chyba nam stary dosypuje czegoś do płatków na śniadanie. Po czym tak sądzisz? Bo rosną mi włosy na jajach.
W rzeczywistości wypływa coraz więcej faktów świadczących o psychopatycznym usposobieniu tatusia, rozrzucającego tłuczone szkło na końcu kortu, aby zmusić córki do ataku.
Podobna sytuacja z Naomi Osaką (polecam dokuument na Nx), gdzie ona sama mówi, że tatusiowi zamarzyła sie mistrzyni, a zapomina sie o kosztach wyniszczenia ciała i unysłu dziecka. Kolejny przykład Tiger Woods, bezwzględny ojciec- wojskowy. Cóż, jak widać rodzic psychopata zrobi z dziecka mistrza/mistrzynię. Ciekawe co mówi tu statystyka o skuteczności takiej metody "na sukces" ... Smutne.