„Prime Time” – nowy film Jakuba Piątka z Bartoszem Bielenią w roli głównej od środy, 14 kwietnia można oglądać w Netflixie. Przypominamy recenzję, która ukazała się po premierowym pokazie na festiwalu Sundance.
Oczy Sebastiana są jakby za mgłą. Chłopak kurczowo obejmuje ochroniarza, kiedy szybkim krokiem idą przez korytarz. Dopiero po chwili widzimy jego nienaturalną sylwetkę. Trzyma pistolet, prowadzi zakładnika. Zaraz wtargnie do studia telewizyjnego, tu prezenterka Mira właśnie wręcza zwyciężczyni telekonkursu kluczyki do nowego daewoo matiza. Jest 31 grudnia 1999 roku. Prezydentem Polski jest Aleksander Kwaśniewski, nie ma jeszcze smartfonów, a wszyscy drżą przed pluskwą milenijną.
Wszystkie komentarze
Po 20-tu minutach miałam ochotę wyłączyć kompa, do końca z trudem wytrwałam. Poza tym, o czym trzeba pamiętać, Piątek czerpie pełnymi garściami z pewnego wydarzenia z 2003 roku i nie patrzy na naruszane dobra osobiste bohatera tamtych wydarzeń. Powiada oczywiście, że inspirował się innymi podobnymi faktami, póki co nie podał jednak jakimi i gdzie, ja o takich nie słyszałam, Było jedno i wydarzyło się w Polsce w owym 2003 roku.
Co do Bieleni: to już druga ukradziona historia, w której partycypuje, pierwsza dotyczyła fałszywego księdza. Czy to jedynie przypadek? A może, zwyczajnie, brak moralnych norm?
Można powiedzieć, że brak moralnych norm, to dziś norma, ale czy tak powinno być?
Jedno jest pewne: Tomasz Piątek nie będzie Romanem Polańskim, vide znakomity film tego ostatniego o sprawie Dreyfusa.
Dlaczego polska kinematografia nie robi takich filmów? Bo ją na to intelektualnie nie stać. Są u nas Vegi i Piątki.
I Tomasz Raczek ma rację.
Aktor to człowiek do wynajęcia, gra rolę, to wszystko. Scenariusz czy jego pochodzenie to nie jest jego problem. On ma go tylko ożywić. To wieczne szantażowanie "moralnością" jest już naprawdę nie do zniesienia.
Nie rozumiem mówienia, że to jest „ukradziona” historia. Jak coś jest w publicznej domenie, to każdy może to wykorzystać. Myślicie, że królową Elżbietę ktoś pytał, czy chce, żeby o niej nakręcili serial? Facet włamał się do studia, wydarzenie zostało opisane przez media, no niestety. Bolesław Prus też przeczytał o procesie o lalkę w gazecie i się zainspirował. Bardzo wiele książek i filmów tak właśnie powstaje, tylko czasem wiemy, że są zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami (Green Book, Black KkKlansman), a czasem nie, bo scenarzysta opisał coś, co mu kiedyś opowiedziała sąsiadka albo współpasażer w pociągu.
Tomasz Piątek nie będzie Polańskim, bo zajmuje się czymś zupełnie innym.
Ten Piątek aspirujący do reżyserii ma na imię Jakub.
Udręka pomieszana ze zdziwieniem, niedowierzaniem, poczuciem wstydu i zażenowaniem.
Meta dialogi, sztywne, deklamowane drętwo jak w szkolnym teatrze na zakończenie roku. tzw "Charyzmatyczny Bielenia" przestał nas po kwadransie interesować, skupiliśmy się na Popławskiej.
Najprawdopodobniej ta świetna aktorka będzie mieć kilkuletniego kaca po tej roli. Wtopiła się w beznamiętne środowisko pozostałych aktorów, starając się za wszelką cenę nie wyjść przed szereg.
Mam dziś poczucie straconego czasu a film dał mi kolejny dowód i potwierdzenie jak należy traktować "żarliwe teksty" i recenzcje o filmie polskim.
Chyba nie bezinteresowne, prawda?