Zanim rozwiążemy tajemnicę wyczekiwanego "Tenet" Christophera Nolana, spotkamy sycylijskiego mafiosa, który wsypał kumpli, dwie młode Polki na ścieżce zemsty i Russella Crowe'a wściekłego jak nigdy.

Kina mogą być otwarte od 6 czerwca. I choć na razie wracają jedynie mniejsze kina, a multipleksy wciąż są zamknięte, dystrybutorzy, co prawda jeszcze dość ostrożnie, zapowiadają filmowe premiery lata. Wybraliśmy 14 tytułów.

Przyszłość części z nich zależy od tego, ile kin się otworzy – i kiedy to się stanie (już wiemy, że nie wszystkie i nie od razu), oraz jak zachowają się widzowie w nowych warunkach. W przypadku potencjalnych hitów lata z Hollywood decyzje podporządkowane będą sytuacji na światowym rynku, szczególnie odmrażaniu gospodarki w USA. Dlatego wszelkie zapowiedzi repertuarowe obarczone są dziś pewnym ryzykiem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Co będziemy latem oglądać w kinach"

    Jak to się mówiło w pratyzantce? Po wojnie ugotuję sobie taki wielki gar grzybów
    i potem to wszystko wywalę do kosza.

    Bo ja mam już dosyć filmów po pandemii, homeofisie i kwarantannie, żebym jeszcze za to płacił teraz w kinach. I może mam wdychać powietrze z aerozolem wirusowym, ha? Bo po co mnie przepierdziane fotele mulitikina czy teatra ha? Netflixy i Amazony na szczęście zaorają też te półdebilne telewizje gdzie musze patrzeć na zegarek żeby obejrzeć kolejny odcinek dzieł typu "G jak głupota" czy "Taniec z pajacami". I jeszcze ściskać kolana, bo na kibel polecę dopiero jak będą reklamy. A nawet jakbym nie wiem jak długo sr*ł to i tak załapię się jeszcze na kolejne ogłoszenie o czopkach doodbytniczych.
    Smacznego.

    Będą się tłuc konkurujące strimingi? I bardzo dobrze. Jako klyjent na tym tylko skorzystam, bo większa konkurencja. A ciemna sala o nazwie multikino za pieniądze, gdzie mam siedzieć w przepierdzianym foteliku, po godzinach katowania kręgosłupa w korpobiurze, mnie niepotrzebna. Se leże ja na kanapie, we własnym smrodku, na dowolnie wybranym z dwóch boków i mam to, co w domu najświętsze, święty spokój.
    Bo mam kino domowe w domu.
    I mnie wystarczy.

    Ten film o Wiedźminie se też obejrzałem na Netflixie i za darmo, bo mam albonament tak?
    Dziś też nigdzie nie muszę łazić, zrobie se maraton serialowy,
    piwko już sie chłodzi…
    już oceniałe(a)ś
    1
    0