Dramat psychologiczny. W filmie "Biały, biały dzień" owdowiały policjant odkrywa, że jego zmarła żona miała przed śmiercią romans.

Emerytowany policjant Ingimundur (brawurowa rola Sigurdssona) głęboko cierpi po utracie żony, która zginęła w wypadku samochodowym. W ramach swoistej terapii buduje (czy też remontuje?) dom dla swojej córki oraz 8-letniej wnuczki, z którą czuje się bardzo związany i którą często się opiekuje. Pewnego dnia przypadkowo odkrywa, że jego żona przed śmiercią miała romans.

"Biały, biały dzień": Żałoba nabiera mocniejszych barw

Oczywiście, jako rasowy gliniarz przeprowadza najpierw coś w rodzaju śledztwa, ale nie ono jest tu najważniejsze ani najciekawsze (akcja dzieje się w małej islandzkiej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, nie ma więc trudności z ustaleniem „sprawcy”). Reżyser filmu, znany ze świetnego debiutu „Zimowi bracia”, bardziej skupia się na ukazaniu świata emocji swojego bohatera. Żałoba nabiera innych, mocniejszych barw, do bólu po śmierci żony dochodzi cierpienie z powodu jej zdrady. Oraz gniew.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    W ramach poszerzania horyzontów obejrzałam jakiś czas temu islandzką komedię. Chyba nie starczy mi odwagi na kolejny islandzki film.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Pieknie pokazal podobny temat Krzysztof Kieslowski w "Niebieskim".
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Widziałam jakiś czas temu na jakimś festiwalu. Opis filmu zachęcał, bo w sumie ciekawa historia, co można nawet wyczytać z powyższego opisu. Niestety w praktyce okazało się, że to taki przerost formy nad treścią. Główny wątek to właściwie mała część filmu. Reszta to "opisy przyrody" (np. kilka minut pokazywania tej samej chaty podczas zmieniających się pór dnia, lub długie ujęcie spadającego kamienia itd.). Ważna jest także relacja bohatera z wnuczką (graną zresztą przez córkę reżysera) - sympatyczna, ale tłamsząca główny, dużo ciekawszy wątek. Kumam, postać wnuczki jest ważna, bo jej obecność pomaga bohaterowi trzymać się w kupie, ale czy naprawdę musi pojawiać się wszędzie, choć nie zawsze jest niezbędna? Trochę wyglądało jak promowanie córki lub, co bardziej prawdopodobne: zabrakło reżyserowi dystansu.
    Ale możliwe, że po prostu miałam za wysokie oczekiwania co do filmu. Czasem tak bywa. Film ujdzie, ale chyba lepiej pójść bez zawyżonych oczekiwań i ewentualnie dać się zaskoczyć, niż odwrotnie.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    Nie ma co komentować chala
    już oceniałe(a)ś
    0
    2
    Mało "życiowe". Częściej żony miewają romanse przed rozwodem niż przed śmiercią :-)
    już oceniałe(a)ś
    0
    2