Po 25 latach od premiery historycznego dramatu "Braveheart. Waleczne Serce", który dostał pięć Oscarów (w tym dla najlepszego filmu roku), dostaliśmy jego kontynuację. Przez ostatnią dekadę walczył o to aktor, który uznał, że jego postać w oryginale została zepchnięta na margines.

Film ma tytuł "Robert the Bruce" i opowiada o dalszych losach króla Szkocji Roberta I Bruce'a, którego w filmie Mela Gibsona "Braveheart" grał Angus Macfadyen. Szkocki aktor wraca do swojej roli, ale reżyseruje już kto inny − Richard Gray, twórca thrillerów "The Lookalike" i "Sugar Mountain".

Macfadyen, który jest współautorem scenariusza, pracował nad projektem przez ostatnie 11 lat przekonany, że "Braveheart" potraktował historię szkockiego bohatera po łebkach, a tytuł "walecznego serca" należy się jego bohaterowi.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Ktoś zarzucił Alexandre Dumas autorowi Trzech muszkietierów że we swoich książkach gwałci Historie. Ten odpowiedział że tak ale ma w wyniku tych gwałtów wpaniałe dzieci. "Braveheart. Waleczne Serce" to dla każdego kto ma jako takie pojecie o historii to komercyjny bzdet, który sprzedał się wyjątkowo opłacalnie. Ludzie to kochają. Jak w kontynuacja bedzie się trzymać realiów historycznych to nikt tego nie będzie chciał oglądać
    już oceniałe(a)ś
    13
    0
    Braveheart - kawał rzadko oglądanego porządnego kina. Robić po tym remake to dla mnie głupota.
    @tpdlagier
    przeciez to nie jesr reamke a kontunuacja
    już oceniałe(a)ś
    3
    0