Tragikomedia o człowieku, który bardzo lubi cierpieć. A jeszcze bardziej - przyjmować wyrazy współczucia od bliźnich.

Recenzja filmu "Litość": ****

Bohater filmu, bezimienny prawnik należy do typu ludzi, których wcale nie tak mało, choć akurat jego przypadek jest skrajny: uwielbia pławić się w swoim nieszczęściu, kocha być pocieszany, jest bardzo zadowolony, gdy ktoś użala się nad nim itd. I odwrotnie: gdy dzieje się coś dobrego (np. 13-letni syn odnosi sukcesy jako pianista) odczuwa niepokój i psychiczny dyskomfort, brakuje mu płaczu. Jest jak narkoman, którego narkotykiem jest cierpienie i okazywane przez ludzi współczucie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze